sobota, 24 sierpnia 2013

12. Miłość niejedno ma imię cz. 2

Komenda, wieczór.
- Aśka, Ernest. Jedźcie do domu, dzisiaj i tak już nic nie zdziałamy – zarządził Kacper
- A ty?
- Ja też się zbieram. Marzę o wygodnym łóżku i ciepłym kakałku...
Joasia zachichotała pod nosem. Leniwe przekomarzania przerwał im dzwoniący telefon.
- Nadkomisarz Mol, słucham? Świetnie, jest przytomna? Aha, jeszcze nie... Postawcie tam kogoś i niech daje znać, gdyby coś się działo.
- Co jest?
- Chyba coś mamy. W końcu udało się odnaleźć siostrę zamordowanej. Leży pobita w szpitalu, na razie nie ma szans żeby z nią pogadać.

Następnego dnia Kacper znów udał się do szkoły, choć nie był do końca przekonany do tego pomysłu. Miał nadzieję, że dowie się czegoś więcej, mimo że dziewczyny z wczoraj zapewniły go, że powiedziały wszystko.
- O, to znowu pan – zauważyła wychowawczyni – Czy wiadomo coś nowego?
- Jeszcze nie, ale wciąż nad tym pracujemy. Ja do pani.
- Naprawdę? Ale w jakiej sprawie?
- Poznałem już opinię Beaty z poziomu jej rówieśników, teraz chciałbym także zobaczyć jak to wyglądało z perspektywy nauczycieli.
- No cóż... Zawsze wydawała się być porządna.
- Co znaczy wydawała się być?
- Sprawiała takie wrażenie, że jest solidna, inteligentna, uprzejma, kulturalna... Tyle mogę powiedzieć o jej zachowaniu na terenie szkoły. Wie pan przecież, że to co uczniowie robią po lekcjach to już nie nasza sprawa.
- No oczywiście, nie będę to wnikał. Czy ostatnio nie zauważyła pani zmian w zachowaniu Beaty?
- To znaczy? Wydaje mi się, że ona i Sylwia trochę odstawiły Edytę na bok. Nie wiem, może się pokłóciły... Dziewczyny zaczęły więcej czasu spędzać tylko ze sobą.
- Czy mogła się czegoś obawiać?
- Nie sądzę...
- To by było na tyle, dziękuje – odwrócił się na pięcie i wyszedł na korytarz
- Aśka? Co tam nowego? Więc mówisz, że Sylwii nie było z przyjaciółką tego wieczora? Dobra, dzięki. Już ja sobie z nią pogadam... Tak, będę spokojny.

Chwilę później, klasa od matematyki.
- Dzień dobry, komisarz Mol, chciałem porozmawiać z Sylwią Rudzik.
- Nie ma jej – odparowała natychmiast Edyta. Spojrzenia jej i policjanta na chwilę się spotkały, po czym zawstydzona dziewczyna odwróciła głowę.
- W takim razie proszę ze mną Edytę.
- Nie widzi pan, że piszą kartkówkę?
- Nie widzi pani, że w pracy jestem? Czekam na zewnątrz – oznajmił głośno i położył dłoń na klamce
- Nie zapomnij o założeniu x różny od zera – szepnął do chłopaka siedzącego tuż obok. Nauczycielka posłała mu wrogie spojrzenie, więc czym prędzej wycofał się z klasy.
- Zapewne pan już wie – przyznała Stukiewiczówna, kiedy kilka minut później pojawiła się obok Mola
- Dlaczego powiedziałaś, że Sylwia była wtedy z tobą?
- To chyba akurat jest jasne. Jestem jej przyjaciółką.
- I co, poszłabyś za nią siedzieć? Za składanie fałszywych zeznań można iść do więzienia i nie tłumacz się, że niby o tym nie wiedziałaś. Gdzie była Sylwia?
- Nie wiem. Nie chciała powiedzieć.
- W takim razie będę musiał osobiście z nią pomówić. Adres.
- Wrocław... - zaczęła drżącym głosem
- No już, nie mam czasu.
- Staromiejska 34a/5
- Widzisz... Można? Można. A czekaj, jeszcze jedno. Obiło mi się o uszy, że ostatnio poszłaś w odstawkę. No tak, Sylwia i Beata ostatnio częściej wolały się trzymać bez ciebie. Możesz mi to wytłumaczyć?
- Tu nie ma co tłumaczyć. Chodziły ze sobą.
- Dokąd chodziły? A, że... - uniósł brwi ze zdumienia
- Że były parą. Na jednej z imprez trochę wypiły i chłopacy zaproponowali, żeby dla beki nagrać jak dwie dziewczyny się całują. Beata nie miała chłopaka, więc zgodziła się od razu. Sylwię wzięli, bo była najbardziej spita. Potem chyba je trochę za bardzo poniosło no i... Nie wiem, nie znam szczegółów. Ale to od tego się zaczęło.
- I co, jest gdzieś ten filmik?
Dziewczyna wyciągnęła telefon i pokazała komisarzowi nagranie.
- Prześlij to na mój.

Po rozmowie z przyjaciółką zamordowanej, nadkomisarz Kacper Mol udał się pod wskazany przez nią adres.
- Czego? - otworzyła mu sama Sylwia Rudzik
- Chyba się zapominasz, co?
- Spadaj, wszystko powiedziałam wczoraj.
Mężczyzna wepchnął ją do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
- No właśnie nie. Na przykład przemilczałaś to, jak ważną rolę odgrywała w twoim życiu Beata. Byłyście razem?
- A nawet jeśli to co? Nie wolno?
- Wolno czy nie wolno, w dupie to mam. Kiedy ostatni raz widziałaś się z nią?
- Jak miała iść na to ognisko. Też chciałam iść, ale powiedziała że będzie tam jej siostra, a gdyby wydało się, że jest lesbijką... Starzy by jej żyć nie dali.
- Mogliby zrobić jej krzywdę?
- Pan to od razu wszystkich by podejrzewał. Mimo wszystko kochali córkę, nie? Powrzeszczeliby, postraszyli jakimiś szlabanami, może i mnie jakieś awantury by porobili, ale żeby rękoczyny? Nie sądzę...
- Więc kto?
- Mój były. Nieźle się wnerwił, kiedy usłyszał, że zostawiłam go dla innej dziewczyny. Poczuł się urażony i zapewniał, że jeszcze do niego wrócę.

Środa, 11 rano. Komenda.
- Ernest, zleć poszukiwania niejakiego Romana Sreczyńskiego. To były chłopak Sylwii, był wściekły, że zostawiła go dla Beaty. Miał więc motyw. A co w szpitalu?
- Bez zmian, żadnych podejrzanych w okolicy – zameldowała Joanna
- Swoją drogą, biedna dziewczyna. Chciała po prostu być szczęśliwa, a że akurat z dziewczyną... Komu to do cholery przeszkadzało?
- Rodzicom?
- Rudzik twierdzi, że nie byliby zdolni. Zresztą, nawet jeśli to za co mieliby pobić drugą córkę? Tak dla niepoznaki? Dla mnie to się nie klei.
- Ale na wszelki wypadek można ich sprawdzić.
- Dobrze Asiu, to będzie twoja działka. A ja idę do techników.
- Po kij?
- Nie, po mopa – odparł zgryźliwie koledze – Od Edyty dostałem nagranie z imprezy, gdzie Sylwia i Beata całowały się po raz pierwszy. Być może morderca był tam i załapał się w kadr. Poproszę o powiększenia twarzy wszystkich osób pojawiających się na tym filmiku.
- Człowieku, wiesz ile to ludu?
- Na pewno nie doliczę się tego na palcach jednej ręki.

Wieczorem komisarze otrzymali zgłoszenie, iż nad Odrą patrol zatrzymał podejrzanego. Ponieważ Joasia zajmowała się obserwowaniem domu rodziców ofiary, a Kacper pojechał już do domu, Ernest wydał polecenie, aby przywieziono chłopaka na komendę.
- Do pokoju przesłuchań z nim – zarządził, kiedy mundurowi przyprowadzili szarpiącego się nastolatka
- O co wam do cholery chodzi? Czego ode mnie chcecie?!
- Uspokoisz się tutaj czy musisz iść sobie zwalić? Beata Kidej, mówi ci to coś?
- Niestety tak. Szmata jebana, na dziewczyny się rzuciła suka. Rozumie pan? Jakby się pan poczuł, gdyby dziewczyna rzuciła pana dla takiej... zdziry... - wycedził przez zęby
- Na pewno niezbyt przyjemnie, ale nie zabiłbym jej z tego powodu.
- Że co?
- Chujów sto! Zabiłeś Beatę za to, że odebrała ci Sylwię. Kiedy w jej obronie stanęła siostra, pobiłeś ją i uciekłeś. Tak było?
- Ona wam tak powiedziała? Kłamie!
- Jest nieprzytomna.
- Więc bajeczki niech pan zostawi sobie dla dzieci
- Nie mam dzieci – odparł zbity z tropu Ernest
- Owszem, chciałem się odegrać, chciałem żeby Sylwia do mnie wróciła, ale nie posunąłbym się do morderstwa! Powiem prawdę, bo wolę żebyście mnie za gwałt posadzili. Chciałem przelecieć Sylwię, żeby zobaczyła co traci na rezygnacji z faceta. Nawet się na nią zaczaiłem, śledziłem ją tego wieczora...
- Dobra, słuchaj. Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia... Ja zapominam o ewentualnej próbie gwałtu, a ty gadasz wszystko co widziałeś, ze szczegółami.
- Ale na pewno?
- Pewno, pewno. No chyba że coś ukryjesz albo skłamiesz.

Jeśli komisarze myśleli, że to koniec komplikacji, to musieli być w poważnym błędzie. Po wybudzeniu się ze śpiączki siostry ofiary, okazało się, że dziewczyna nic nie pamięta z feralnego wieczora. Dotarcie do któregokolwiek z obecnych na ognisku chłopców okazało się być trudniejsze niż sobie wyobrażali. Poza niedokładnymi portretami pamięciowymi nie posiadali nic, co mogłoby naprowadzić ich na jakikolwiek trop.
Wczesnym czwartkowym południem tradycyjnie naradzali się w biurze.
- Wczoraj wieczorem pojechałem jeszcze nad to jeziorko, rozejrzeć się – przyznał Kacper – Miałem nadzieję, że może ktoś przyjdzie, ale chyba po tym jak się rozniosła wieść o morderstwie to raczej spadnie frekwencja.
- U rodziców czysto. Znaczy, są sprawy prywatne, ale raczej bez wpływu na śledztwo.
- To znaczy?
- Kacper, kurde no... Nie będę plotek rozsiewać.
- Ale że my nie potrafimy tajemnicy dochować? - oburzył się Ernest
- No dobra, powiem wam. Facet wyszedł wieczorem z domu, wsiadł w samochód i pojechał do hotelu. Żebyście widzieli jak czule witał się z jakąś cycatą blondyną w miniówce...
- Proszę, proszę – Mol gwizdnął przeciągle – A może to kochanka?
- Nie no, coś ty...
- No racja, że też wcześniej na to nie wpadłam! - dwie pary oczu spojrzały pytająco na Joannę – Wiem już kto stoi za pobiciem Kingi.
Bez słowa wybiegła z biura, zostawiając tam osłupiałych mężczyzn. Zależało jej na tym, aby jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.
- A właśnie, byłbym zapomniał. Patrol wczoraj przyprowadził tego całego Romana.
- Teraz dopiero mówisz? I co?
- Twierdzi, że obserwował Sylwię cały wieczór. I według niego spotkała się z Beatą, właśnie nad tym stawem.
- Gdzie on jest?!
- Puściłem go. Spokojnie, ma ogon w razie co.
- Suka – zaklął pod nosem Kacper – Znowu mnie okłamała.

Kilka minut później, szpital.
- Paweł – zwróciła się do mundurowego – Byli już dzisiaj rodzice u Kingi?
- Właśnie jest ojciec, wyrwał się z pracy. Wpuściłem go, bo nie będę przecież...
- Jasne, nie tłumacz się.
Dziewczyna delikatnie uchyliła drzwi i zobaczyła jak mężczyzna pochyla się nad córką. Przy okazji podsłuchała fragment ich rozmowy.
- Ale na pewno nie powiedziałaś nic policji?
- Tato, no mówię że nie! Przecież nie wkopałabym własnego ojca, pomimo tego co zrobił...
- Trzeba było się nie stawiać.
- Mama ma prawo wiedzieć...
- Zamilcz. Jeszcze jedno słowo, a urządzę cię tak drugi raz.
Joasia pchnęła drzwi i pewnym krokiem weszła do sali.
- Panie Kidej, pojedzie pan ze mną.

- Okej, przyznaję się, uderzyłem Kingę raz czy dwa. Ale Beaty z nią nie było! - upierał się na swoim podczas przesłuchania
- Bo wcześniej ją udusiłeś, tak?
- Nie! W ogóle nie widziałem jej tego wieczoru.
- To co kurwa? Rozpłynęła się w powietrzu?!
- Nie wiem, może. Kinga powiedziała, że jakaś koleżanka przyszła i odciągnęła ją na bok.
- Co to za koleżanka?
- A co ja, infolinia? Jej pytajcie.
Joanna zerwała się na równe nogi i opuściła pokój przesłuchań. Dołączyła do kolegów, obserwujących przebieg rozmowy z drugiego pomieszczenia.
- Co o tym myślicie?
- A może to był nieszczęśliwy wypadek i boi się przyznać? - zasugerował Ernest
- Uduszenie i nieszczęśliwy wypadek? Bądźmy rozsądni...
- Panie komisarzu – w drzwiach stanęła jedna z policjantek mundurowych – Doktor Potrzeba prosi pana do siebie. Ma już raport z sekcji.
- Zawsze podsyłał, a teraz...
Zdziwiony Kacper wzruszył ramionami i poszedł do patologa.

- Tak jak mówiłem, ofiara została uduszona, najprawdopodobniej gołymi rękoma. Jednak nie po to cię tu wezwałem. Widzisz to zadrapanie na lewym policzku?
- Widzę.
- Z początku myślałem, że to wynik bójki przed śmiercią, ale... wszystkie ślady wskazują na pięść, a to jedno to zadrapanie. Mogło to być też o jakiś krzak. Mimo to przyjrzałem się temu uważnie. Nie uwierzysz co znalazłem.
- Jadowitego pająka, którego jad wywołał zgon i niepotrzebnie szukamy mordercy?
- Ciebie to jak czasem wyobraźnia poniesie... Dobrze, że książek nie piszesz.
- Co tam było? - mruknął zniecierpliwiony
- Bardzo niewielki odprysk lakieru do paznokci o kolorze czerwonym.
- Więc morderstwa dokonała kobieta?
- Na pewno kłóciła się z ofiarą i podczas tego sporu musiało dojść do tego zadrapania.
- Dzięki – poklepał go po ramieniu, po czym wyszedł. Wszystko układało się już w logiczną całość.
- Ernest, przyciśnij go, bo to on musiał pobić Beatę, ale jej nie zabił. Aśka, jedziesz ze mną – zarządził, kiedy tylko wrócił do ekipy.

Godzina 13:20. Ulica Staromiejska 34a.
- Nie otwiera – stwierdziła Joasia, kiedy już przez pięć minut dobijali się do drzwi. Kacper przystawił do nich ucho.
- Posłuchaj. Tam coś się dzieje.
Nacisnął klamkę, lecz drzwi ani drgnęły. Komisarz postanowił je wyważyć. Od razu się rozdzielili – Aśka poszła do salonu, a on do pokoju obok. Na biurku dziewczyny znalazł kartkę, na której napisane było: „Ja już dłużej tak nie mogę. To ja ją zabiłam. Nie potrafiłam znieść tego, że jednak wolała mieć faceta i normalną rodzinę.”
- Kacper, szybko! - usłyszał głos koleżanki. Wbiegł za nią do łazienki i zobaczył wannę pełną wody zmieszanej z krwią, a w środku rudowłosą z podciętymi żyłami.
- Przynieś ręczniki i dzwoń na pogotowie – polecił blondynce.