środa, 22 maja 2013

Rozdział 4 - Najniższa warstwa społeczeństwa

Kolejne dni na komendzie mijały beztrosko. O ile Kacper i Ernest szybko przywykli do obecności nowej koleżanki, Aleks i Maciek wciąż mieli problem z zaakceptowaniem kobiety w zespole. Ten pierwszy z góry skazał ją na porażkę, nie pozwalając jej nawet zaprezentować swoich umiejętności. Jego główną metodą na radzenie sobie z zaistniałą sytuacją, było niemal całkowite ignorowanie dziewczyny. Zupełnie inaczej podchodził do tego Czerwiński. Nie przepuścił ani jednej okazji, by dogryźć Joasi, rzucić jakiś uszczypliwy komentarz czy po prostu ją skrytykować. Czasami atmosfera w biurze była bardzo napięta, afera wisiała w powietrzu. Oczywiście głównym prowokatorem był wybuchowy, nadpobudliwy komisarz Czerwiński. Mol i Szewc próbowali go przekonać do zmiany zdania o pani aspirant, lecz on uparcie obstawał przy swoim.

Aż w końcu któregoś ranka, gdy po kłótni z żoną wyszedł z domu trzaskając drzwiami, przyjechał na komendę w bardzo złym humorze, otrzymał wezwanie do zabójstwa. W końcu! Ile można w biurze robić, przy raportach? Może niektórym to odpowiadało, ale on należał do tych, którzy wolą być w ruchu. Nie zastanawiając się długo, zawołał Ernesta i udali się do samochodu, by pojechać na miejsce zbrodni.
Jak na tę porę dnia, ruch zdawał się być wyjątkowo duży. Zniecierpliwiony komisarz co skrzyżowanie klął pod nosem, chcąc już znaleźć się na miejscu zbrodni.
- A może już teraz powinniśmy znać tożsamość mordercy? - mruknął Ernest, poirytowany zachowaniem kolegi
- Co mówisz?
- Przystopuj trochę. Nie musisz się wyżywać na wszystkich dookoła.
- Czy ja coś robię? - ruszył gwałtownie, że aż opony zapiszczały. Jego towarzysz pokręcił głową z dezaprobatą. „Uparty jak osioł” - pomyślał, przypatrując się w koledze. W tej chwili przybrał kamienną twarz, by zatuszować swą złość. Udawał, że nic go nie obchodzi, ale osoby, które znały go trochę lepiej, nie dawały się zwieść.

Na miejscu zbrodni pojawili się kilkanaście minut później. Parking przed supermarketem, jakich we Wrocławiu było wiele. Tylko że to właśnie tu zamordowano mężczyznę. Ludzie, którzy przyszli na zakupy z samego rana, oprócz najnowszych promocji z reklam, znaleźli sobie kolejną atrakcję – obserwowali jak martwe, bezwładne ciało pakowane jest do czarnego worka, przeznaczonego właśnie do takich celów. Maciek uśmiechnął się ironicznie na widok gapiów. Jeszcze tego mu brakowało. Ernest od razu wyczuł, że coś mu się nie podoba.
- Możesz zostać w samochodzie, ja pogadam z chłopakami.
- Coś ty, chyba żartujesz. Nie robię za kierowcę, tylko za policjanta – warknął, nie oglądając się za siebie.
Kiedy w końcu udało im się przedrzeć przez tłum gapiów, dotarli do patologa, chowającego swoje narzędzia pracy do teczki. Przywitali się ze znajomym, odeszli na bok, aby ich głosy nie dobiegły do tłumu, i dopiero tam rozpoczęli rozmowę.
- Dobrze, że cię jeszcze złapaliśmy. Jak zginął?
- Od postrzału w klatkę piersiową. Ktoś miał dobry cel.
- Serce? - w odpowiedzi lekarz kiwnął twierdząco głową. Maciek posłał znaczące spojrzenie Szewcowi. Ten w mig pojął, co powinien zrobić. Wzrokiem odnalazł grupkę policjantów w żółtych kamizelkach – techników.
- Coś mamy panowie?
- Podarty koc, prawdopodobnie należący do ofiary i butelkę po winie.
- Koneserem wytrawnych trunków to raczej on nie był – westchnął, spoglądając na etykietę
- No chyba nie....
- Miał przy sobie dokumenty? - spytał niepewnie, choć nie spodziewał się, by odpowiedź mogła być twierdząca. Tak jak podejrzewał, niczego nie znaleziono. Ukradkiem spojrzał w stronę gapiów. Może któryś z nich skojarzy mężczyznę i pomoże ustalić tożsamość?
- Maciek! Popytam ludzi z tłumu, a ty zajmij się personelem sklepu, dobra?
- Dobra!

- Tak, to ja zadzwoniłam na policję – przyznała ekspedientka, którą komisarz Czerwiński zastał na magazynie – Jako pierwsza przyszłam, bo miałam klucze od tylnego wejścia, no i on tam... w kałuży krwi...
- Czy jest tu jakiś monitoring?
- Jest, ale nie obejmuje tylnej części sklepu. Tylko środkową część i wejście.
- Rozumiem... Nic podejrzanego się nie działo ostatnio? Dantejskie sceny, kłótnie, afery?
- Nie przypominam sobie.
- A ten pan... często tu przychodził? Kojarzy go pani, a może któraś z koleżanek?
- Prawie codziennie wieczorem. Zaopatrywał się w wino, zawsze jedna lub dwie butelki... Na ile starczyło pieniędzy, tyle brał.

Po powrocie na komendę komisarze postanowili zebrać do kupy informacje i podsumować to, czego zdołali się dowiedzieć. Oprócz Maćka i Ernesta, w biurze przebywali także Joasia oraz Kacper.
- Słuchajcie, to już czwarta ofiara w przeciągu ostatnich dwóch tygodni.
- Przeciąg, to sobie możesz zrobić, jak zostawisz otwarte drzwi i okno – powiedział będący w niezbyt dobrym humorze Maciek.
- Coś nie tak? - podszedł do jego biurka i spojrzał na komisarza z góry – To jest poważna sprawa, mamy do czynienia z seryjnym. Jak masz zamiar się nabijać i denerwować wszystkich dookoła to łaskawie wypierdalaj – nie przebierał w słowach, gdyż wiedział, że tylko w taki sposób może przemówić do rozsądku Czerwińskiemu. Podziałało.
- Masz rację, przepraszam. Jestem profesjonalistą, w domu się będę denerwował.
- No – mruknął zadowolony z siebie – Wcześniej sprawę prowadzili nasi koledzy z pierwszego komisariatu, lecz cały czas stali w miejscu. Zdecydowali więc, żeby śledztwo oddać nam.
- Takie kukułcze jajo – skomentował Ernest
- Słucham?
- Nie, nic. Coś łączy wszystkie cztery ofiary?
- Tak, wszyscy byli bezdomni, zaniedbani... no i uwielbiali tanie wino. Cała czwórka zginęła pod supermarketami, ale w różnych częściach miasta – Kacper podszedł do mapy miasta, kolejno wskazując punkty, gdzie zlokalizowane były miejsca zbrodni.
- Ok, mamy więc portret ofiary. Teraz trzeba ustalić motyw i portret psychologiczny sprawcy – zadecydował Szewc – Asiu, będziesz tak uprzejma i spędzisz trochę czasu z naszym psychologiem?
- No cóż... zasadniczo to czemu nie?
- Chodź, zaprowadzę cię i zapoznam z nim – Joasia i Kacper po chwili wyszli z biura, zostawiając w biurze pozostałą dwójkę. Ernest zasiadł przy komputerze, sięgając do policyjnej bazy danych, natomiast Maciek w milczeniu przyglądał się zdjęciom ofiar. W pewnej chwili zerwał się z krzesła, że aż wykonało dwa obroty wokół własnej osi, złapał do ręki klucze i telefon.
- Przejadę się po okolicznych melinach, może się czegoś dowiem – uprzedził pytanie kolegi
- To nic nie da! Przecież nie będą chcieli rozmawiać z policją. Nie wiesz jak jest?
- Wiem. Ale kto powiedział, że powiem im kim naprawdę jestem?
- Aaaahaaa – pokiwał głową z uznaniem. Odprowadził wzrokiem komisarza do drzwi.

Objazd po melinach i innych różnych noclegowniach nie przyniósł oczekiwanego rezultatu. Wiele z przebywających tam osób nie chciało rozmawiać z komisarzem, mimo że ten przedstawił się jako bratanek mężczyzny, który został znaleziony martwy tego ranka. Nawet jeśli ktoś zwrócił na niego uwagę, albo nie był w stanie rozpoznać osoby ze zdjęcia, albo twierdził że „był, ale już sobie poszedł”. Zrezygnowany opadł na swój fotel i zakrył twarz dłonią.
- Aleksa nie ma? - wymamrotał, nie zważając na to, od kogo uzyska odpowiedź
- Wziął dzień wolny. Chcesz kawy?
- Chętnie.
Normalnie nigdy nie zgodziłby się, żeby to właśnie Joasia robiła kawę dla niego, lecz tym razem był tak wyczerpany, że nie miał siły protestować. Wyciągnął nogi do przodu, ręce oparł o boki, rozkoszując się wygodą swojego siedziska. Dopiero gdy blondynka wróciła, postawiwszy jeden kubek na biurku, a drugi trzymając przy sobie, spostrzegł, że oprócz nich nie ma nikogo w biurze. Mimowolnie westchnął, wyciągając rękę w stronę naczynia z ulubionym napojem. Niespodziewanie podniósł wzrok, jakby chciał zaskoczyć Joasię. Tak jak przypuszczał, uważnie mu się przyglądała. I wcale nie wystraszyła się jego lodowatego spojrzenia. Wcale nie była zdziwiona, jakby się tego spodziewała i zdołała przygotować.
- Coś nie tak? Ubrudziłem się czy co?
- Dlaczego mnie tak bardzo nie lubisz? - spytała spokojnym, delikatnym głosem. W odpowiedzi komisarz uśmiechnął się z politowaniem.
- Mylisz się. Po prostu... jestem wymagający. Bardzo wymagający.
- Tak bardzo, że nie dajesz mi żadnych wyzwań. Bo, powiedzmy sobie szczerze, co to za wyzwanie? Wypełniać raporty? Wielka mi rzecz. Wystarczy raz podpatrzeć, jak to się robi i...
- Zastanów się, co mówisz – przerwał jej nagle. Przez chwilę zmierzyli się wzrokiem. Joasia pojęła, co miał na myśli. Jeśli dla niej to takie proste, to powinna zwiększyć tempo. Nie wyjechać teren, lecz jeszcze więcej pracować za biurkiem, przy papierach. Szybka zmiana taktyki – tym sposobem nie osiągnie oczekiwanego rezultatu.
- Oczywiście, to potrafi być męczące
- No – taka odpowiedź go satysfakcjonowała – Nie jesteś taka głupia...
- Jak sądziłeś? Miło, że mogłam cię zaskoczyć i zapewniam, że zrobię to jeszcze nie raz – rzuciła poirytowana
- Nie jesteś taka głupia jak sądziłem – przyznał, zignorowawszy jej wtrącenie – Co nie zmienia faktu, że wciąż jesteś zadufana w sobie, zarozumiała, egocentryczna... Po prostu karierowiczka. Od razu chcesz pokazać, jak bardzo jesteś wspaniała, genialna, wielka. O nie, nie tędy droga. Na pewno nie na tej komendzie, nie w tym biurze, nie ze mną.
- Ach tak, więc o to chodzi – uśmiechnęła się pod nosem – Czyżbyś bał się o swoją posadę? Nie zamierzam nikogo wygryzać.
- Czas pokaże.
- No właśnie, czas. Nie dałeś mi go. Nie zdążyłeś mnie nawet choć trochę poznać, ale już wyrobiłeś sobie opinię. I wiesz co? Nie mam zamiaru się starać, aby zmienić twoje nastawienie do mnie. To ty masz problem z moją obecnością tutaj, nie ja.
- Nie z takimi sobie radziłem. Większych cwaniaków potrafiłem do pionu ustawić, to i z tobą dam sobie radę.
W odpowiedzi Asia parsknęła śmiechem, odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego biurka. Starała się zachować obojętnie wobec tych słów, przynajmniej pozornie. Czy to, że chce wykonywać pełen zakres swoich obowiązków, czyli także prowadzenie śledztw, zbieranie dowodów, przesłuchiwanie podejrzanych, jest czymś niepoprawnym? Najwidoczniej, dla Czerwińskiego tak. Ukradkiem posłała mu wrogie spojrzenie. Z chęcią zobaczyłaby, jak mężczyzna smaży się w piekle albo chociaż zleciał ze schodów i poobijał się porządnie. Nie lubiła go. Jak widać, z wzajemnością.

Następnego ranka do biura dotarła wiadomość o kolejnym zabójstwie. Z uwagi na wczesną porę, znajdowali się tam tylko Aleksander i Joasia. Ponieważ samemu mógłby stracić zbyt wiele czasu na miejscu zbrodni, chcąc bądź nie, musiał zabrać ze sobą młodszą koleżankę. W samochodzie panowała grobowa cisza. Kobieta nawet pokusiła się o małą dygresję, stwierdzając w myślach, że obecna sytuacja mogłaby tłumaczyć pochodzenie pseudonimu podinspektora. Podobnie jak ona, Aleks nie miał ochoty na rozmowę, dlatego wolał zachować milczenie. Niezadowolony ze swojej decyzji, starał się mimo wszystko znaleźć jakiś pozytyw. „Przynajmniej ktoś odwali za mnie brudną robotę” - uśmiechnął się pod nosem, lecz chwilę później na jego twarzy pojawiło się zmieszanie - „O ile ten ktoś będzie potrafił to zrobić.”
Od razu po opuszczeniu samochodu nakazał jej rozejrzeć się dookoła i popytać gapiów, a sam udał się do techników.
- Witam panowie – podał rękę jednemu z nich, który stał najbliżej
- Cześć. To samo co wcześniej. Postrzał w serce, precyzyjnie wycelowany – tyle wiemy od patologa. Więcej...
- Tak, tak, po sekcji – rzekł znudzony – A u was jak?
- Ślady krwi, butelka po winie i tym razem... ślady opon oraz zniszczona kamera – w tym momencie jeden z nich wskazał na róg budynku, gdzie u góry znajdowało się uszkodzone, w wyniku oddania strzału, urządzenie.
- Czyli wiemy, że sprawca porusza się samochodem, tak?
- Możemy co najwyżej ustalić markę opon...
- To nic nie da – westchnął zrezygnowany – Samochodów używających jedną markę opon w tym mieście jest tysiące.

- Pani go znała? - Joasia zaczepiła starszą panią, która właśnie coś szeptała o zamordowanym do swojej koleżanki, będącej mniej więcej w tym samym wieku. Nie wiele zdołała usłyszeć, lecz na tyle, by mieć pewność, czego, a właściwie to kogo, dotyczyła rozmowa.
- A pani to kto? - odburknęła staruszka, zdenerwowana, że ktoś miał czelność przerwać jej rozmowę
- Przepraszam. Starszy aspirant Joanna Gurguła, policja kryminalna.
- A tak, mieszka dwa piętra pode mną. Szkoda, że tylko dwa.
- A co? Był złym sąsiadem? Awanturował się? - zaczęła dopytywać Joasia
- Ja pani powiem co. Żeby to nie policja, to ja bym się nie przyznała, że ja go znała. Wszyscy mieli go już dość. Pijak cholerny i złodziej, ale najgorsze, że z tego jego mieszkania to taki smród...
- Czyli twierdzi pani, że zamordowany miał wrogów?
- A żeby to tylko nas! Cała administracja kamienicy, koledzy od kieliszka, a nawet własna rodzina! Wczoraj to chyba syn u niego był. Ja się przyczaiła, bo wie pani, ja lubię wiedzieć, co się w kamienicy dzieje – w odpowiedzi policjantka uśmiechnęła się pod nosem – Kazał mu się wyprowadzić, bo mieszkanie jest na niego. Same problemy z nim miał.
- Myśli pani, że byłby zdolny... - ściszyła głos, nie chcąc, aby plotki się rozniosły. Chociaż prawdę mówiąc, daremne były jej starania. Rozmawiała przecież z osobą, która lubi mówić koleżankom, szczególnie o życiu innych osób, a te koleżanki swoim koleżankom, one z kolei przekazują dalej... i jak tu utrzymać tajemnicę?
- Każdemu cierpliwość się kiedyś kończy.
- Ma pani jakieś namiary na syna ofiary?
- Topolowa 15. Kiedyś ten pijak się chwalił, że to taki wielki, przepiękny dom z ogrodem, rozpowiadał adres, żeby każdy poszedł zobaczyć... a potem włamanie było. Pewnie on, żeby na chlanie mieć.
- Dobrze, dziękuję. Kolega spisze pani zeznania, dobrze? - kobieta pokiwała głową. Asia przywołała mundurowego, po czym w szybkim tempie się ulotniła, poszukując kolejnych świadków i tropów.

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 3 - Bo za ładna była


Dopiero gdy była w stu procentach pewna, że komisarz Ciszniewski oddalił się spod szpitala, odważyła się wyjść z samochodu i udać w stronę budynku. Joanna nie czuła się z tym najlepiej, działała przecież w tajemnicy przed kolegami z wydziału, lecz uważała to za jedyne rozsądne rozwiązanie.
- Gdybym oznajmiła, że idę porozmawiać z tą dziewczyną, bez problemu wynaleźli by tysiąc powodów, żeby tylko mnie zatrzymać – usprawiedliwiała się, choć nie poprawiało to jej samopoczucia. Jeśli uda się jej cokolwiek dowiedzieć, będzie musiała podzielić się wiadomościami z ekipą, a wtedy wyjdzie na jaw, że zataiła przed nimi swoje działania. Dalsze śledztwo na własną rękę nie miało sensu, a w dodatku pogorszyłoby tylko jej sytuację, gdy konspiracja zostałaby odkryta.
Nawet nie zauważyła, kiedy wpadła na lekarza. Przez chwilę przyglądał się kobiecie, która potrzebowała chwili, by przypomnieć sobie, gdzie i w jakim celu się znajduje.
- Przepraszam najmocniej. W której sali znajdę Monikę Mierczewę?
- A pani jest kimś z rodziny?
- To moja siostra – skłamała, ulegając sugestiom własnej intuicji. Przecież 5 minut temu był tu policjant, jaki sens miałoby kolejne przesłuchanie, w tak krótkim odstępie czasu? Szczęście, że lekarz nie miał na tyle czasu, by zweryfikować podane przez blondynkę informację. Zaprowadził ją do sali, oznajmił pacjentce, że ma gościa, po czym zostawił kobiety same. Oprócz zmieszania i zaskoczenia, w jej oczach dostrzegła strach. Delikatnie usiadła na skraju łóżka, z delikatnym, życzliwym uśmiechem spoglądając na bladą twarz nastolatki.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Chcę tylko porozmawiać. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego podałam się za twoją siostrę...
Dziewczyna szczelniej przykryła się kołdrą, jakby obawiała się tego, co za chwilę usłyszy. Nie mogła mieć pewności, że nieznajoma nie ma wobec niej złych zamiarów. Skoro faktycznie tak jest, to dlaczego zataiła przed lekarzem swoją tożsamość?
- Skłamałam, żeby móc tu wejść. Jestem tu po to, żeby ci pomóc. Nie wiem co czujesz, ale potrafię to sobie wyobrazić. Moja starsza siostra też... kiedyś, przed laty... - spuściła głowę i przymknęła oczy
- Ale ona z tego wyszła. I ty też dasz radę. Jesteś młoda i silna, całe życie przed tobą. Przede wszystkim, musisz przestać się bać. Nie każdy jest na tym świecie po to, aby cię skrzywdzić.
- Jego zapach... - wychrypiała dziewczyna – ja... wciąż go czuję... Wciąż widzę to wszystko przed oczami... - Joasia w milczeniu obserwowała, jak klatka piersiowa nastolatki zaczyna szybciej podnosić się i opadać. Położyła dłoń na jej ramieniu, chcąc by poczuła się trochę lepiej, by się uspokoiła.
- Widziałaś go?
- Wciąż czuję, jak mój ból sprawia mu przyjemność... Jak śmieje się szyderczo, zdzierając ze mnie ubrania... Jego twarz jest zimna, zła. Upaja się moim cierpieniem... Widziałam go pod domem. Każdego wieczora tam był. Zabierz go stąd! Zabierz! - zaczęła krzyczeć i wierzgać nogami. Policjantka zerwała się na równe nogi, złapała ją za ramiona i mocno potrząsnęła. Nie pomogło. Zrozpaczona spojrzała w kierunku drzwi. Sama nie wiedziała, czy powinna wezwać pielęgniarkę, czy poczekać aż ktoś przyjdzie z pomocą. Postanowiła działać. Jedną rękę włożyła jej pod głowę, a drugą mocno zatkała usta, aby zmusić ją do oddychania nosem. Kilka sekund później nastolatka leżała bez ruchu, a jej oddech był głęboki i spokojny.
- Jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi – szepnęła jej do ucha, po czym wyprostowała się, uśmiechnęła lekko do samej siebie i opuściła salę.

- Słuchajcie, udało mi się w końcu dotrzeć do skrzynki mailowej ofiary! - krzyknął podniecony Ernest. Mógł on świętować mały sukces, gdyż mimo że koledzy nakłaniali go, aby z komputerem rozprawili się informatycy, to nie dał za wygraną, upierając się, iż zdoła sobie poradzić. Maciek i Kacper jak na zawołanie zjawili się przy biurku kolegi.
- Jak wpadłeś na hasło?
- Nie wpadłem. Wystarczyło włączyć inną przeglądarkę, miała włączoną opcję autologowania – wyszczerzył zęby, na co Czerwiński z trudem powstrzymał się od śmiechu. Mol oczywiście nie mógł przegapić okazji, żeby dogryźć koledze.
- Jarasz się, jakbyś zobaczył fragment dobrego porno – po chwili zrzedła mu mina, gdyż w jednym z maili Ernest znalazł zdjęcie, na którym ofiara była dość skąpo ubrana. Przez chwilę cała trójka nie była w stanie zareagować, dopóki w biurze nie pojawiła się Joasia.
- Przeanalizuj historię rozmów dziewczyny z tym gościem. Ciekawe jak ją przekonał, żeby wysłała mu tak śmiałe zdjęcie. Ja pojadę do szkoły, popytam jej koleżanki, może coś mówiła o tym gościu – Czerwiński zachowywał się tak, jakby w ogóle nie zauważył obecności blondynki w biurze. Kobieta niespecjalnie się tym przejęła, wiedząc, że to właśnie ona ma asa w rękawie. Po chwili wahania postanowiła podzielić się nowiną z pozostałymi.
- Panie komisarzu – zatrzymała go w progu – Sprawcą jest mężczyzna, który co wieczór stał pod domem ofiary – powiedziała, nie ukrywając przy tym satysfakcji. Maciek patrzył na nią z ukosa, jakby nie dowierzając. Brak odpowiedzi z jego strony zaniepokoił blondynkę. Nie wierzyła, że może zlekceważyć taką informację i to tylko dlatego, że przekazuje mu ją nielubiana i niedoceniana koleżanka.
- Słucham?
- Sprawcą jest...
- Skąd taka teza?
- Ofiara wskazała, że to właśnie on – odwróciła głowę w stronę, gdzie stał Ernest z Kacprem. Obydwaj wyglądali na zaskoczonych, jedynie na Maćku nie zrobiła żadnego wrażenia.
- Rozmawiała pani z ofiarą, nie pytając nas o zdanie?
- Czy to ma znaczenie? Nie zrobiłoby to żadnej różnicy. Chociaż nie, bo wtedy zrobilibyście wszystko, żeby uniemożliwić mi spotkanie, a wtedy wciąż stalibyśmy w miejscu.
- Dobrze, dziękuje – odparł niechętnie, po czym odesłał ją do papierów. Można było się tego spodziewać. Sami osobiście sprawdzą ten trop, bo do niej nie mają nawet odrobiny zaufania, choć już pokazała, że nie jest taka słaba i nieporadna, za jaką ją mają.
- A ty tu czego? - mruknęła do Kacpra, kiedy zorientowała się, że od jakiegoś czasu nad nią stoi
- No wiesz, ty rozmawiałaś z ofiarą, ty znalazłaś ten trop, więc może...
- Może co? - widać było, że nie jest w najlepszym humorze – Może wyjdę, żeby wam nie przeszkadzać w śledztwie?
- Może pojedziesz ze mną i razem to sprawdzimy?
- Naprawdę?! Serio mówisz?
- Choć czasem lubię pożartować, to teraz całkiem serio.
- Dzięki! - gdyby nie to, że prawie w ogóle się nie znali, rzuciłaby mu się na szyję z radości. Wreszcie ktoś zaczął dostrzegać w niej policjantkę, a nie kilkuletnie dziecko w skórze dorosłego człowieka. Nie umknęło to uwadze Ernesta, który wciąż udawał, że jest tak zaaferowany konwersacją ofiary z podejrzanym, iż niczego nie zauważa. Kiedy zobaczył ten uśmiech, tę radość, tę pasję i zaangażowanie, serce mu zmiękło. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę jest negatywnie do niej nastawiony. Przecież nic złego nie zrobiła, nie dostała nawet szansy, a z góry została skazana na porażkę. Cichy i Czerwiński na pewno wciąż będą upierać się przy swoim, ale czy to znaczy, że ma traktować Joasię dokładnie tak jak oni? To, że są dobrymi policjantami, nie znaczy, że zawsze mają rację. W tym przypadku akurat jej nie mieli.

Dojeżdżając pod szkołę, komisarz Czerwiński dostrzegł dwa radiowozy, zaparkowane przed głównym wejściem, i karetkę. Przeszedł przez uchylone na oścież drzwi, mijając tuż za nimi sanitariuszy, niosących na noszach nastolatkę. Poznał ją. Była to jedna z koleżanek zgwałconej Moniki Mierczewy. Nie miał zbyt wiele czasu, aby się rozejrzeć. Zdołał tylko dostrzec, że szkolny korytarz nie wygląda zbyt przyjaźnie, a już z pewnością nie dla uczniów. Dawno niemalowane, turkusowe ściany i poszarzała biel na suficie mogły przyprawić nawet o mdłości. Przyspieszył kroku, aby jak najszybciej porozmawiać ze znajdującymi się na miejscu policjantami. Według niego, obie zbrodnie miały wspólne źródło, a to znaczyło, że prawdopodobnie ta druga koleżanka także jest w to zamieszana. Zatrzymał się na chwilę przy schodach, aby jeszcze raz przeanalizować swoje spostrzeżenia.
Pokiwał głową i wyciągnął telefon. Minęło kilkanaście sekund, nim znalazł numer na liście kontaktów.
- Ernest? Jest robota dla ciebie. Pojedziesz w teren i będziesz dyskretnie kogoś obserwował...

Do toalety damskiej wszedł pewnym, zdecydowanym krokiem – w końcu oprócz niego byli tu także technicy, zabezpieczający ślady. Dlaczego miałby czuć się niezręcznie w towarzystwie mężczyzn? W przeciwieństwie do tego, co zobaczył zaraz po wejściu, pomieszczenie zupełnie nie przypominało tego samego budynku, posiadającego wyblakłe ściany, z gdzieniegdzie obdrapanym tynkiem. Jasne światło, białe kafelki z delikatnym, jasnobrązowym wzorem, czyste, błyszczące się umywalki, a do tego mydło i ręczniki papierowe, których z pewnością brakowało w toalecie męskiej.
- Panie komisarzu! - zaczepił go jeden z dzielnicowych – To jednak coś poważniejszego, mieliśmy do was dzwonić.
- Zgadza się, to chyba ma związek ze sprawą, którą właśnie się zajmujemy...
- Młoda dziewczyna, szkoda jej. Zgwałcona w czasie lekcji, miała zakneblowane usta, dlatego nikt nie słyszał.
- Hubert! Prawdopodobnie mamy narzędzie zbrodni! - zawołał jeden z techników
- Że co? Jaja sobie kurwa robisz?
- Nie śmiałbym – odparł, podnosząc w górę ogórka, znalezionego obok bielizny dziewczyny.
- Psychol – skwitował Maciek, kręcąc głową z dezaprobatą.

- Nie uwierzycie, co zastałem na miejscu zbrodni – opowiadał na komendzie trzy godziny później. Komisarz Czerwiński nie był zachwycony tym, co go spotkało, jednak z drugiej strony czuł, że wkrótce złapią gwałciciela. - Koleżanka ofiary została zgwałcona... w biały dzień – uniósł palec do góry, podkreślając znaczenie tego faktu – uwaga, uwaga... ogórkiem.
- Słucham? - spytał Aleks, kątem oka obserwując krztuszącego się kawą komisarza Mola
- Klepnij Kacpera, bo się udusi.
- Kacpra.
- A u ciebie jak? - zwrócił się do wspomnianego kolegi
- Razem z Joasią popytaliśmy sąsiadów – Maciek zerknął ukradkiem na kobietę, jednak nie wyglądało na to, by słowa Kacpra zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie – Faktycznie, kręcił się tam młody chłopak, bluza z kapturem, okulary przeciwsłoneczne...
- Wieczorem? Po zachodzie słońca?
- Być może już wcześniej miał niecne zamiary i nie chciał zostać rozpoznany – zauważyła blondynka. Maciek pokiwał głową. Po chwili zastanowienia podsunął jej laptopa, na którym zatrzymane było nagranie ze szkolnego monitoringu. Joasia uważnie przyjrzała się postaci, którą przedstawiało ujęcie.
- Pasuje do opisu – dla pewności poprosił jeszcze Kacpra o potwierdzenie. Kiedy Mol kiwnął twierdząco głową, nie miał wątpliwości, że to właśnie ten mężczyzna jest odpowiedzialny zarówno za gwałt na Monice, jak i za gwałt na jej koleżance.
- Myślicie, że w tym samym stroju pojawiłby się w kawiarence, gdzie wysyłał maile do naszej ofiary? - uśmiechnął się chytrze, gdy Cichy wyszedł do techników. Joasia wzruszyła ramionami, natomiast Kacper w tym momencie kończył dopijać swoją kawę.

Kawiarenka internetowa, z której wysyłano maile, mieściła się w tym samym miejscu, co jeden z oddziałów Miejskiej Biblioteki Publicznej. Cichy i Czerwiński zeszli do piwnicy, a po chwili przekroczyli próg pomieszczenia. Na wprost wejścia, przez całą długość ściany, rozciągały się stanowiska komputerowe, natomiast tuż obok, po ich lewej stronie, znajdowało się stanowisko dowodzenia.
- Dzień dobry – powiedział Aleks, dyskretnie wyciągając odznakę – Szukamy pewnego pana, który w ostatnim czasie bywał tu częstym gościem.
- Nasi klienci nie mają żadnych ograniczeń, nie ingerujemy w to, co robią na komputerze – usprawiedliwił się pracownik kawiarenki, jakby miał zostać oskarżony o współudział. Na twarzach policjantów pojawiły się uśmiechy. Wymienili się spojrzeniami.
- Liczymy na waszą pomoc. Czy posiadacie może listę klientów?
- Oczywiście! Prowadzimy takie zapisy, kto, kiedy, jak długo, przy którym komputerze...
- Świetnie – zacierał ręce Maciek – To ja może sprawdzę historię przeglądania?
- Przykro mi, ale każdego wieczora usuwamy ją, wie pan, żeby nie zaśmiecać dysku. To nie jest najnowszy sprzęt, trzeba jakoś o niego dbać – rozłożył bezradnie ręce
- Rozumiem. Więc sprawdźmy listę...
- Zapraszam do kantorka.

W czasie, gdy Maciek i Aleksander przebywali w kawiarence internetowej, gdzie szukali tropu, który doprowadziłby ich do sprawcy, Ernest wciąż obserwował drugą z koleżanek ofiary. Podejrzewali, że może grozić jej niebezpieczeństwo, podobnie jak zgwałconym dziewczynom. Kto wie, być może atak na nią umożliwiłby im złapanie przestępcy? Jak na razie nie dostrzegł nic podejrzanego. Nastolatka udała się do klubu, jak to często robią osoby w tym wieku w piątkowe wieczory. Poszedł więc za nią, usiadł przy barze i zamówił sobie drinka. Co chwilę zerkał przez ramię, upewniając się, że obserwowana wciąż siedzi przy swoim stoliku.
- A może on tu jest... może on też się za nią ogląda, tak jak ja? - przyszło mu na myśl. Postanowił więc rozejrzeć się dookoła. Zauważył dwóch młodych mężczyzn, spoglądających w stronę właśnie tego stolika, przy którym siedziała dziewczyna. Lecz gdy Ernest odwrócił wzrok, spostrzegł, że jej już tam nie ma. Próbował znaleźć ją wzrokiem wśród tańczących. Bezskutecznie.
- Kurwa mać... - zaklął w myślach, łapiąc się za głowę. Zaraz po tym nastąpiło olśnienie. - Toaleta.
W ogóle nie zwrócił uwagę na parkę, która pomimo uchylonych drzwi od kabiny, całowała się namiętnie, powoli ściągając z siebie ubrania. Z impetem otworzył drugą kabinę, lecz ta była pusta. Pozostała jeszcze jedna... Przyłożył ucho i usłyszał ściszone głosy. Ktoś tam był, ale czy na pewno to ona? I czy na pewno działa się tam krzywda? To trzeba jednak sprawdzić. Gwałtownie nacisnął klamkę i pociągnął do siebie... Dwie pary zaskoczonych oczu odwróciły się w jego stronę. Lepszego wejścia nie mógł zaliczyć. Chłopak właśnie podawał obserwowanej dziewczynie torebkę z białym proszkiem. Nie trudno było się domyślić, że chodzi o narkotyki.
- No proszę, proszę – mruknął z nieukrywaną satysfakcją – No co? Koniec imprezy, wyjazd!

Po zdobyciu nowych informacji, Czerwiński i Cichy, po konsultacji z kolegą w biurze, udali się pod wskazany przez niego adres. Prawdopodobnie było to miejsce zamieszkania podejrzanego, którego dane uzyskali w kawiarence internetowej. Nie mogli mieć stuprocentowej pewności, że to właśnie on jest sprawcą gwałtu, jednak to trzeba było wyjaśnić.
Drzwi otworzyła im starsza kobieta, zaskoczona wizytą komisarzy. Od razu zaznaczyła, że syna nie ma w domu, lecz mimo to nie robiła problemów, gdy policjanci chcieli wejść do środka. Przekonana o niewinności swojego syna matka zapewniała ich, że musiała zajść jakaś pomyłka i niczego nie znajdą. Podczas gdy Aleks poszedł do góry, by rozejrzeć się w pokoju podejrzanego, Maciek został na dole, w celu przeszukania tej części domu.
- Co my tu mamy... kubek po jogurcie, niedopita herbata... - mówił sobie pod nosem, rozglądając się po kuchni – W koszu na śmieci nic takiego... Dobra, tu jest czysto.
Tymczasem na górze...
- Naprawdę, nie musi pani tutaj tak stać... Jestem z policji, przecież nic nie ukradnę! - Cichy w dość delikatny sposób próbował pozbyć się obecności staruszki. Nie czuł się komfortowo, gdy przy niej musiał wyciągać rzeczy jej syna, mimowolnie wysłuchując przy tym nieprzychylnych komentarzy.
- Czego tak właściwie szukacie?
- Właśnie... tego – odparł, wyciągając spod łóżka starannie zapakowaną bieliznę kobiecą. Ponownie schylił się i sięgnął ręką, tym razem wyciągając spodnie dresowe. Części garderoby prawdopodobnie należały do zgwałconej dziewczyny.
- Skąd to...
- Chyba nie nosi takich rzeczy, prawda? - spojrzał na nią z ukosa. Kobieta zatkała usta ręką i przymknęła oczy. Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Nie wierzyła, że jej syn może być przestępcą, że mógłby kogoś skrzywdzić. Dla Cichego odkrycie było wystarczającym powodem, by aresztować mężczyznę. Pozostało tylko go odnaleźć...
Po chwili usłyszał trzaśnięcie drzwiami z dołu. Coraz wyraźniej jego uszu dobiegały kroki stawiane na schodach. Pewne, ciężkie, z pewnością nie należące do kobiety. Uśmiechnął się pod nosem, przeczuwając, iż gwałciciel sam wpadł w jego ręce. Nie mylił się. Kiedy tylko podejrzany zobaczył komisarza, trzymającego w ręku dres, oraz bieliznę na łóżku, chciał rzucić się do ucieczki. Chciał, bowiem uniemożliwił mu to Maciek, który podążał za nim, by teraz skuć go w kajdanki.
- Jesteś zatrzymany za gwałt.

- Ty jesteś taki głupi czy po prostu zapomniałeś pozbyć się dowodów? - dopytywał się nadkomisarz Czerwiński na przesłuchaniu.
- Nie mógłbym... Dla pana to zwykłe szmaty, ale dla mnie... dla mnie to ogromna wartość sentymentalna. To relikwie, które mi przypominały, jak cudowna jest, jak piękna, jak uroczo pachnie... Kiedy patrzę na ten stanik, mam ją przed oczami... Te kształtne piersi, tak miękkie i jędrne, cholernie przyjemne w dotyku – opowiadał z dzikim błyskiem w oku, niczym natchniony
- Świr – rzucił Kacper, obserwując przebieg rozmowy zza szyby
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Musiałem. Zbyt ładna była. Nie mogłem dłużej tak bezradnie na nią patrzeć – splótł dłonie, chcąc powstrzymać narastające pożądanie. Każde wspomnienie dziewczyny, tych dramatycznych wydarzeń, budziło w nim zwyrodnialca, który ją skrzywdził.
- To trzeba było nie patrzeć!
- Czekałem na nią każdego wieczora. Chciałem, żeby w końcu mnie zauważyła. Tamtego ranka pobiegłem za nią. A potem przeżyłem najcudowniejsze chwile w moim życiu...
- Daruj sobie szczegóły – warknął – A jej koleżanka? Za co musiała przez to przechodzić?
- Mogła na mnie wskazać. Te suki o wszystkim sobie mówiły...
- Ogórkiem? Inaczej się nie dało?
- Nie tknąłbym jej swoim ciałem. Ono jest zarezerwowane dla Moniki.
--------
Przepraszam za spóźnienie, jednak ten tydzień nie jest dla mnie łatwy. W kolejnym rozdziale komisarze zajmą się nową sprawą. Postaram się, aby mógł się on ukazać jeszcze w tym tygodniu.

środa, 8 maja 2013

Rozdział 2 - "Wielbiciel"


Cała piątka spotkała się w biurze dopiero następnego ranka. Już na wstępie Joasia została odesłana do papierów, co tylko pogorszyło, i tak nie najlepsze, samopoczucie blondynki. Kobieta westchnęła cicho, chcąc w ten sposób oddać część swoich emocji. Nieszczęśliwie dla niej, nic nie umknęło uwadze Aleksandra.
- Coś nie tak? - spytał niezbyt przyjaznym tonem, dając jej do zrozumienia, że nie życzy sobie fochów. Jeśli wydał jej polecenie, powinna wprost odmówić albo bez słowa je wypełnić. Taka reakcja, jaką zademonstrowała przed chwilą, wydała mu się być ciosem prosto w jego poważanie i szacunek w grupie.
- Nie, wszystko w porządku. Jeśli będę potrzebowała pomocy, do kogo mam się zwrócić?
- Do nikogo. Poradzisz sobie sama – odparł sucho, po czym odwrócił głowę. W tej chwili obiecał sobie, że nie poświęci jej ani trochę swojej uwagi przez najbliższe kilkanaście minut, nawet gdyby zamierzała wyskoczyć przez okno. Napięcie trochę rozładował Maciek, wracając do prowadzonego przez nich śledztwa.
- Nie podoba mi się ojciec ofiary.
- No dziwne by było, gdyby ci się podobał. Gejem przecież nie jesteś – zaśmiał się Kacper. W odpowiedzi Czerwiński pokręcił głową, uśmiechając się lekceważąco.
- Tak jak prosiłeś, dyskretnie mu się przyjrzałem – kontynuował Cichy
- I co?
- Nic – wzruszył ramionami – Normalnie, jak kochający mąż i ojciec, ewentualnie żądny zemsty za krzywdę wyrządzoną bliskim, tylko że zdezorientowany, bo nawet my nie wiemy, kogo trzeba za to winić. Masz coś do niego? Uważasz, że byłby zdolny...
- Kto go tam wie.
- Nie wyciągajmy zbyt daleko idących wniosków. Chyba nie chcecie oskarżyć niewinnego człowieka, co?
- Faktem jest, że dwa lata temu został oskarżony o molestowanie swojej sekretarki – przypomniał komisarz, podnosząc teczkę z dokumentami w górę.
- Ale nie został skazany. Skończ, bo jeszcze wpadniesz jakąś obsesję.
- Nie został skazany, bo w dziwnych okolicznościach ofiara wycofała zeznania, wyjechała z miasta i tyle po niej wiadomo! - upierał się przy swoim – Nie wydaje ci się to dziwne?
- Sugerujesz, że mógł ją zastraszyć? - wtrącił się Ernest, wychylając głowę zza ekranu komputera.
- Maciek, odpuść – wszyscy nagle spojrzeli w stronę okna, skąd dobiegł kobiecy głos. Nagle w biurze zapanowała cisza, w oczekiwaniu na reakcję komisarza. Nie wyglądał na zadowolonego z faktu, iż rozmowę przerwała im nowa koleżanka, którą nikt nie prosił o opinię. Jakby tego było mało, zwróciła się do niego po imieniu.
- Jeśli znajdziemy poszlaki, które wskażą na powiązanie tych dwóch spraw, wtedy powinniśmy prześwietlić tego ojca. Póki co powinniśmy się skupić na całym otoczeniu ofiary, a nie konkretnej osobie.
- Ona ma rację – rzekł niespodziewanie Kacper. Maciek przez chwilę przenosił wzrok, to na nią, to na niego. Cisnął teczką o biurko, obrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł z biura. Dziewczyna opuściła głowę, zdając sobie sprawę, że pozostałe trzy pary oczu wpatrują się w nią. Nie czuła się z tym zbyt dobrze. Nie chciała podnosić wzroku, wolała nie sprawdzać, co zobaczy w ich spojrzeniach. Mogła tylko podejrzewać, że są na nią źli. Jest zaledwie drugi dzień w pracy, a już musiała wtrącić swoje trzy grosze, a do tego jest skonfliktowana z Maćkiem.
- No to na co jeszcze czekasz? - Cichy upomniał Mola – Jedź do tej szkoły i spróbuj się czegoś dowiedzieć. A ty, młoda panno... - urwał, obracając w rękach długopis. Chciał się dobrze zastanowić, nim powie coś, czego mógłby później żałować – Powinnaś nauczyć się trochę cierpliwości i szacunku.
- To źle, że staram się pomóc?
- Oczywiście, że nie. Maciek po prostu odebrał to tak, że podważasz jego umiejętności. Powinnaś była najpierw... spytać...
- Jasne – mruknęła pogardliwie – Prowadziliście otwartą dyskusję. Otwartą, ale nie dla mnie. Czego bym nie zrobiła, będzie źle. Jesteście na mnie cięci, myślicie, że jestem gorsza. A on... - machnęła ręką zrezygnowaną – on to już w ogóle. Ale dlaczego? Bo jestem kobietą, tak?
- Dla ciebie to nowa sytuacja, ale dla nas także. Nie mamy pojęcia, gdzie może znajdować się granica twoich możliwości. Swoją drogą... po tym jak wczoraj wybiegłaś, nie spodziewałem się, że dzisiaj przyjdziesz – spojrzał na nią z zaciekawieniem. Zastanawiał się, jak zareaguje. Po tym jak odłożyła długopis, zorientował się, iż uderzył w czuły punkt. Joasia doskonale zdawała sobie sprawę, że musi unikać wpadek, jeśli chce im coś udowodnić, a wczorajsze opuszczenie komendy przed czasem niewątpliwie taką było.
- To się więcej nie powtórzy – zapewniła, nie podnosząc wzroku znad papierów. Aleks pokiwał głową w milczeniu. Chyba sama nie wierzyła, w to co mówi. Z Maćkiem nie będzie miała łatwego życia, on nigdy nie odpuszczał osobom, które choć raz zaszły mu za skórę. Już pierwszego dnia nie zrobiła dobrego wrażenia, a teraz tylko utwierdziła go w przekonaniu, że nie jest po jego stronie.

- Miała wrogów?
- Taki jeden gość strasznie jej nie lubił. Rozpowiadał, że Monika się puszcza, że ubiera się jak dziwka i takie tam rzeczy. W sumie to chyba byłby zdolny, żeby zrobić coś takiego – opowiedziała komisarzom jedna z koleżanek ofiary. Druga z dziewczyn stała obok i przytakiwała.
- Dane tego gościa? Imię i nazwisko?
- Paweł Wiernicki, od nas z klasy
- Numer buta? - Kacper nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, co spotkało się z dezaprobatą Maćka
- Słucham?
- Nic, proszę nie zwracać uwagi na kolegę, po prostu lubi chłopców o konkretnym rozmiarze buta.
- Maciek, jesteśmy w pracy – wycedził przez zęby, szturchając go w bok
- Nie wiem jak ty, ale ja już dawno to zauważyłem. A jak wyglądały jej relacje z ojcem? - w tym momencie Mol posłał koledze karcące spojrzenie, lecz on nic sobie z tego nie robił.
- Chyba dobre, co nie?
- Raz się tylko żaliła, że ojciec miał taki dziwny zwyczaj, czy jak to nazwać... - odpowiedziała druga
- No? - mruknął zniecierpliwiony, czując, że nie mylił się ze swoimi podejrzeniami
- Nie miał żadnych zahamowań przed oglądaniem Moniki nago – komisarze wymienili porozumiewawcze spojrzenia – Już wyjaśniam. Na przykład, kiedy się przebierała, to niby przypadkiem wchodził do jej pokoju, gdy się kąpała, wchodził do łazienki...
- Dobra dziewczyny, dzięki za pomoc – Maciek wyciągnął telefon, wybrał jakiś numer i przyłożył słuchawkę do ucha – Aleks? Słuchaj, jest robota...

W tym samym czasie Ernest wciąż zajmował się komputerem ofiary. Cichy w pokoju dziewczyny nie znalazł nic intrygującego, jednak ojciec zgodził się, aby zabrał laptopa na komendę. O ile hasło do komputera szybko udało się rozszyfrować, o tyle trudniej było dostać się do poczty elektronicznej i komunikatorów.
- Pani aspirant, mogę mieć do pani pytanie?
- Słucham – odłożyła na chwilę długopis, podniosła głowę i splotła obie dłonie. W końcu ktoś zauważył jej obecność w biurze, może w końcu będzie mogła coś zrobić, aby pomóc w sprawie. Bardzo się zawiodła, kiedy usłyszała tak banalne pytanie z ust Ernesta.
- Gdyby pani była nastolatką, jakie ustawiłaby pani hasło do maila?
- Nie ma na to reguły. Takie hasło można wymyślić nawet pod wpływem impulsu – odparła cicho, wracając do papierów. Komisarz westchnął głęboko, przeciągając się na krześle. Doszedł do wniosku, że krótka przerwa na kawę nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie – pobudzi go, odświeży umysł, a może wtedy zdoła coś wskórać.

Po rozmowie z dyrekcją Maciek i Kacper upewnili się tylko, że nazwisko Pawła Wiernickiego musi pozostać solidnie usytuowane na liście podejrzanych. Wielokrotnie doprowadzał do bójek z innymi uczniami, zaczepiał dziewczyny, często opuszczał lekcje – tak jak zresztą dzisiaj. Komisarze postanowili złożyć mu wizytę. Kiedy zapukali do drzwi, jeden raz, drugi, trzeci, otworzył im młody chłopak, ubrany zaledwie w same bokserki. Nie czekając na zaproszenie, wcisnęli się do środka.
- Ej, co to ma znaczyć?! - warknął, łapiąc za rękaw Kacpra. Gdy ten pokazał mu odznakę, chłopak natychmiast rozluźnił pięść. Jego twarz zbladła. Wyglądało na to, że ma coś do ukrycia, inaczej chyba nie przestraszyłby się tak bardzo wizyty policjantów. Choć Mol uznał to za zbyt banalne, żeby to on był sprawcą, to jednak okoliczności wskazywały na niego.
- Co cię łączy z Moniką Mierczewą?
- Nic – odparł lekko podenerwowany
- Nic? Podobno ją nękałeś i rozpowiadałeś jakieś dziwne, często nieprawdziwe historie o niej
- Ojejku, fajna dupa z niej! Chciałem ją poderwać, ale ona mierzyła wysoko i w ten sposób chciałem ją przekonać...
- Przekonać do czego? Żeby poszła z tobą do łóżka? Ale się nie udało, więc postanowiłeś ją zgwałcić – zarzucił, odpychając go lekko
- O nie, to nie tak! - uniósł ręce w geście niewinności – Może i lubię trochę pobzykać, ale bez przesady! Jak laska nie chce, to się na siłę nie pcham!
- Jasne, bo ci uwierzę. Gdzie byłeś dzisiaj rano?! - złapał go za gardło i przycisnął do ściany
- W domu – nagle poczuł, że ręka komisarza zaczyna się zaciskać na jego szyi – Z nią – dodał, na widok prowadzonej przez Maćka nastolatki, owiniętej kołdrą.
- Zbieraj się. Jedziemy na komendę – zarządził Czerwiński – No chyba że wolisz zostać w samych gaciach – dodał na widok nietęgiej miny chłopaka.
- Ale za co?!
- Za jajco kurwa! - pchnął go w kierunku sypialni – Seks z nieletnią, gwałt, jak ci mało, to znajdziemy coś jeszcze!

Na przesłuchaniu zatrzymanego Pawła Wiernickiego nie dowiedzieli się nic nowego. Powtórzył to, co powiedział już w domu, na niektóre pytania w ogóle nie chciał udzielić odpowiedzi, a na pozostałe po prostu jej nie znał. Wydawało się, że to jednak nie on, a Maciek od razu wszystkie podejrzenia skierował na ojca ofiary. Cichy nawet przez chwilę miał wątpliwości, czy dobrze robi, właśnie jemu oddając przesłuchanie. Szybko jednak uspokoił go Kacper, twierdząc, iż zdesperowany Czerwiński mocno przyciśnie podejrzanego do ściany, chcąc udowodnić jego winę, a co za tym idzie, wyciągnie z niego możliwie jak najwięcej informacji.
- Będziemy tu tak siedzieć i się patrzeć na siebie? - mruknął zniecierpliwiony ojciec ofiary – Chcę jechać do córki!
- A co, brakuje już widoku nagiego, kobiecego, młodego ciałka? A może dużą, jędrną pierś albo pośladek chciałoby chwycić, co?!
- Toż to jakieś pomówienia! Ja pana zaskarżę, zniszczę pana! Znam przełożonych, jest pan skończony! - odgrażał się, wymachując pięścią
- Zamknij się. Mam czas, mogę poczekać. Monice nic już nie grozi, bo sprawca siedzi.
- To nie ja! Naprawdę wierzycie, że mógłbym zrobić coś takiego własnej córce?!
- Wiesz, sami w domu, w jednym pomieszczeniu, dziewczyna jest naga, bezbronna, krew zaczyna uderzać do głowy, a w spodniach... - nie dokończył, gdyż ojciec ofiary uderzył pięściami w stół, po czym skrył twarz w dłoniach.
- Powiesz jak było, czy sam mam uzupełnić wiadomości?
- To nie tak. To nie jest tak! - wołał zrozpaczony
- Więc jak? - przedłużająca się cisza coraz bardziej irytowała komisarza – No jak było, do cholery?!
- Ja... jestem uzależniony... lubię patrzeć na kobiece ciało... to jest silniejsze ode mnie, muszę wykorzystać każdą okazję!
- To się leczy, człowieku – wycedził przez zęby, spoglądając mu prosto w oczy. Brakowało w nich spokoju, pewności siebie, którymi epatował zatrzymany na początku przesłuchania. Nie wyglądało na to, by był w stanie zmyślać.
- Poszedłeś za nią, straciłeś kontrolę i ją zaatakowałeś – dokończył cicho Czerwiński
- Nie – wyszeptał ze łzami w oczach – Nigdy jej nie tknąłem i nigdy bym tego nie zrobił.
Maciek wyprostował się, po czym bez słowa opuścił pokój przesłuchań.
- To nie on – rzucił, mijając kolegów, którzy przyglądali się rozmowie zza szyby.

Poruszenie w biurze wywołał dopiero telefon ze szpitala – Monika wybudziła się ze śpiączki. Ze względu na wieczorową porę, Cichy zdecydował, że jedna osoba pojedzie porozmawiać z ofiarą, natomiast pozostali kończą pracę w dzisiejszym dniu. I tak oto wybrał siebie, z dwóch powodów: aby nie zatrzymywać kolegów po godzinach, a także dlatego, że to właśnie on ma największe doświadczenie, które może mieć w tym przypadku kolosalne znaczenie.
Lekarz zezwolił na chwilę rozmowy, zaznaczając co chwila, żeby nie była ona zbyt męcząca dla nastolatki. Aleks delikatnie odsunął drzwi i prześlizgnął się do środka. Monika leżała sztywno na łóżku, w ogóle nie reagując na otoczenie. Mogłoby się zdawać, że nie ma z nią kontaktu. Komisarz był jednak na tyle doświadczony, by wiedzieć, że tak to tylko wygląda z zewnątrz. W rzeczywistości, słyszała wszystko, rozumiała, lecz w taki sposób próbowała odciąć się od świata, od krzywdzących wydarzeń i wspomnień, które już na zawsze pozostaną w jej pamięci.
- Spokojnie, nie bój się. Jestem z policji – zaczął łagodnym głosem, starając się wzbudzić zaufanie – Chcę chwilę pogadać, mogę? Szukam tego, który cię skrzywdził. Jeśli go znajdę, odpowie za to, co ci zrobił.
„Nie no, to bez sensu. Ona najwyraźniej ma to gdzieś. Chciałaby zapomnieć i nie dopuszcza do siebie myśli, że to naprawdę się stało.” - przeszło mu przez myśl
- Wiem, że to dla ciebie trudne. Wiem, że cierpisz. Nie cofniemy czasu, ale sprawiedliwości może stać się zadość. I to dzięki tobie – dziewczyna przymknęła oczy, dając do zrozumienia, że ma już dość obecności komisarza. Mimo to, postanowił spróbować jeszcze raz.
- Widziałaś go? Wiesz kto to?
Nie uzyskał odpowiedzi. Tym razem dał za wygraną. Było zbyt wcześnie, by móc nakłonić ją do mówienia. Najwidoczniej będą musieli poczekać, aż choć trochę otrząśnie się po traumatycznych przeżyciach, a wtedy spróbują ponownie.
Lekko zawiedziony, wyszedł ze szpitala. Choć nie spodziewał się, że śledztwo nagle ruszy gwałtownie do przodu, to jednak miał nadzieję, iż pojawi się przynajmniej niewielki promyk nadziei. Z ponurą miną otworzył drzwi samochodu i usiadł w fotelu kierowcy. Nie mógł wiedzieć, że kilkanaście metrów dalej stoi samochód, z którego jest obserwowany...

środa, 1 maja 2013

Rozdział 1 - Nowa


Poniedziałek, pierwszy dzień nowego tygodnia. Raczej nie bywał on nigdy lubiany przez wielu ludzi, ze względu na fakt, iż po wolnej niedzieli trzeba wrócić do pracy. Podobnie w przypadku ekipy wrocławskich policjantów – w efekcie spóźniali się oni nawet o kilkanaście minut, co nie spotykało się z aprobatą komendanta. Z chęcią zaszczepiłby w nich wirusa punktualności, gdyby taki istniał, lecz w obecnej sytuacji pozostawało mu przyzwyczaić się do postawy podwładnych. Jedynie Aleksander Ciszniewski, zwany „Cichym”, oraz Maciek Czeriwński zjawiali się punktualnie na rozpoczęcie swojej zmiany.
Pewnym, niezbyt szybkim krokiem przemierzał korytarz prowadzący do biura. Ściany miały turkusowy kolor, podłoga wyścielona została brązowo-czarną wykładziną, na której barwy zmieniały się pasami, natomiast światło lamp zapewniało dostateczną widoczność. Kolejny raz spojrzał na zegarek, mimo iż był świadomy swojego spóźnienia. Wysoki, przystojny, krótko ostrzyżony brunet znał drogę tak dobrze, że mógłby przejść ją z zamkniętymi oczami – pracował tutaj już od sześciu lat i codziennie, nawet niejednokrotnie, dane mu było przejść tym właśnie korytarzem.
- Nie wiem czy słyszeliście, ale naszym nowym kolegą z pracy będzie kobieta! - energicznie wparował do biura, by zaskoczyć wszystkich obecnych. Maciek i Cichy posłali mu spojrzenia pełne dezaprobaty, zaś Ernest z powrotem odwrócił wzrok w stronę komputera.
- A może by tak najpierw cześć?
- No cześć, cześć
- Ej, powiedz że żartujesz – Aleksander był wyraźnie niezadowolony z wiadomości przekazanej przez kumpla. Z całej ekipy to właśnie on pracował tu najdłużej. Sięgnął pamięcią, by przypomnieć sobie pierwsze lata na komendzie we Wrocławiu i utwierdził się w przekonaniu, że w jego grupie nigdy nie było kobiety. Cichy nigdy o tym głośno nie mówił, lecz zawsze uważał kobiety za płeć słabszą od mężczyzn, a stąd brał się podział na zawody dla obojga oraz typowo męskie. Nie miał nic przeciwko płci pięknej w policji, lecz w jego rozumowaniu, nie powinny one zajmować się kryminalistyką.
- Nie znasz Kacpera? - wtrącił się Maciek – Jak zwykle musi kogoś wkręcić, bo inaczej nie będzie sobą.
- Kacpra – poprawił go pod nosem
- No, bravissimo panie komisarzu – odezwał się sam zainteresowany
- A teraz na poważnie – westchnął głęboko, poprawił koszulę – Co o tym sądzisz?
Mol wziął do ręki zdjęcia, które podał mu Maciek. Powoli i uważnie oglądał każde z nich. Przedstawiały one poszczególne części ciała młodej kobiety, która została brutalnie pobita, a następnie zgwałcona. Co jakiś czas kiwał głową w milczeniu, a z jego twarzy można było wyczytać współczucie, a zarazem lekkie poirytowanie.
- Żyje? - odezwał się po chwili, odrywając wzrok od zdjęcia posiniaczonych pleców
- Jest w szpitalu, nieprzytomna. Stan ciężki, ale stabilny. Znaleziono ją w parku, była zupełnie naga i wyglądała właśnie tak, jak mogliśmy zobaczyć na zdjęciach. Nie miała ubrania, żadnych naszyjników, bransoletek, nic. Tylko półżywe ciało.
- Nawet bielizny? - uniósł brwi ze zdziwienia
- Nawet.
- Tylko po co ktoś miałby pozbywać się jej ubrań? Żeby utrudnić nam identyfikację? Przecież prędzej czy później ktoś ją rozpozna, damy zdjęcie do mediów.
- Myślę, że zrobił to, aby zatrzeć ślady. Nie wiem, może skaleczył się i była tam jego krew, a może ślady nasienia... - wtrącił się Cichy
- Dobra, jadę zasięgnąć informacji u lekarza, może ma coś nowego. Ktoś chce zabrać się ze mną? - w odpowiedzi Kacper poklepał go po plecach. Mol i Czerwiński zniknęli po chwili w głębi korytarza. Aleks wziął głęboki oddech i wyciągnął nogi do przodu. Jak na razie są w punkcie zerowym. Nie mają zupełnie nic poza ofiarą. Póki jest nieprzytomna, nie może wskazać im drogi. Jakiekolwiek snucie teorii nie miało najmniejszego sensu, prawdopodobieństwo jej potwierdzenia w rzeczywistości było niemal równe zeru. Przymknął oczy, chcąc się odprężyć, lecz już po chwili jego spokój zakłóciła jakaś postać, która pojawiła się w biurze. Po delikatnie i niepewnie stawianych krokach poznał, iż jest to kobieta. Mało tego – wystraszona kobieta. Zastanawiał się przez moment, czy nie zostawić jej Ernestowi, lecz uznał to za zły pomysł. Nikt nie lubi, kiedy przeszkadza mu się w wykonywanych czynnościach, a w szczególności właśnie on.
- Słucham panią – powoli, flegmatycznie podniósł się z fotela, nie podnosząc nawet wzroku. Kiedy zobaczył tę młodą, drobną, zdenerwowaną blondynkę, pomyślał, że „pani”, w stosunku do niej, to jednak lekkie nadużycie. Chyba, że jako zwrot grzecznościowy, wtedy będzie to odpowiednie określenie.
- Szukam... szukam... - chrząknęła znacząco, nabrała powietrza w płuca, po czym rzekła jednym tchem – Szukam podinspektora Ciszniewskiego.
- To ja. W jakiej sprawie?
- Pozwoli pan, że się przedstawię. Starszy aspirant Joanna Gurguła, zostałam przydzielona do pańskiego zespołu.
- Że co?! - irytacja mieszała się z zaskoczeniem. Więc Kacper tym razem nie żartował? Naprawdę w ich zespole pojawi się kobieta? Cichy nie potrafił tego pojąć. Przez chwilę chodził w kółko, starając się to zrozumieć, nie zważając na zdumionego Ernesta i czekającą na konkretną odpowiedź dziewczynę. Ta niepewność, nieporadność, roztrzęsienie i podenerwowanie, które rzuciły mu się w oczy podczas pierwszego spojrzenia na Joannę, utwierdziły go w przekonaniu, że kobieta się tu po prostu nie nadaje. Nie w jego grupie, nie w jego biurze! W końcu postanowił wyjaśnić to z komendantem. Bez słowa wyszedł, zostawiając blondynkę i komisarza samych.
- Może pani usiądzie? - wskazał jej krzesło, znajdujące się kilka kroków przed nią.
- Dziękuję – powiedziała cicho, rozglądając się dookoła. Blade, kremowe ściany niespecjalnie przyciągały uwagę, co chyba było zabiegiem celowym, aby ułatwić pracownikom skupienie się na obowiązkach. Na podłodze znajdowała się dokładnie ta sama wykładzina, która wyścielała korytarz. Można było pokusić się o stwierdzenie, że można ją zobaczyć w całej komendzie, lecz Joasia powstrzymała się przed wysunięciem takiego wniosku, ponieważ nie była jeszcze we wszystkich pomieszczeniach. Naprzeciw wejścia, tuż przy przeciwległej ścianie, niemal w rogu, znajdowało się biurko Ernesta, przy którym w tej chwili namiętnie wpatrywał się w ekran monitora, po drugiej stronie pokoju, czyli zaraz przy wejściu, stanowisko pracy Aleksa, mniej więcej na środku zauważyła dwa blaty ustawione równolegle obok siebie, natomiast piąte biurko zobaczyła przy oknie. W przeciwieństwie do komisarzy, uznała to za najlepszą lokalizację, jaką można byłoby tu znaleźć. Bardzo chciała, żeby okazało się, że właśnie tam będzie jej „kącik”. Przy każdym biurku znajdował się jeden wygodny fotel oraz jedno najzwyklejsze krzesło po drugiej stronie. Na jednym z nich właśnie w tym momencie siedziała. Całość umeblowania dopełniały meble przy ścianie przeciwległej do okien – jedynej, przy której nie znajdowało się żadne biurko, ze względu na konieczność pozostawienia miejsca dla szaf i półek, w których przechowywane były głównie papiery.
Z zamyślenia wyrwało ją dopiero ponowne pojawienie się Cichego. Spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami. Dopiero wtedy zorientowała się, że minęło dobre kilkanaście minut. Ze wskazówek przeniosła wzrok na twarz policjanta. Nie wyglądała ona na przyjazną i życzliwą, zapewne rozmowa z komendantem przyczyniła się do takiego, a nie innego jej wyrazu. Z trudem przełknęła ślinę, wiedząc już, że na miłe powitanie nie ma co liczyć. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Około godziny dziesiątej Maciek i Kacper byli już po kilku rozmowach w szpitalu. Kiedy tam przybyli, postanowili się rozdzielić – Mol zdecydował się spróbować zdobyć informacje od pielęgniarek, natomiast Czerwiński udał się na oficjalną rozmowę do lekarza, który przyjął dziewczynę na oddział. Spotkali się dopiero w samochodzie, gdzie zanim wyruszyć w drogę powrotną na komendę, postanowili wymienić się zdobytymi informacjami i spostrzeżeniami.
- Nie ma nic. Żadnych śladów biologicznych sprawcy. Musiał używać prezerwatywy, a pod paznokciami też czysto...
- Wszystkie pielęgniarki są wstrząśnięte historią tej dziewczyny. Zanim o cokolwiek mogłem spytać, musiałem wysłuchać całą śpiewkę o tym, jaka ona jest młoda, jaka to dla niej będzie trauma, że nigdy już nie będzie taka sama... - westchnął smutno – Naprawdę, szkoda dziewczyny. Żebyś ty wiedział ile ona ma tych siniaków...
– No kurwa mać, jakbym pierwszy raz na oczy widział ofiarę gwałtu! Wiele lat pracuję w tym zawodzie, musiałem nawet zmierzyć się z szaleńcem, który rozcinał piersi kobietom albo takim, co wycinał nożem na pośladku swoje inicjały.
- Ej, spokojnie – podniósł ręce w geście obronnym
- Przepraszam poniosło mnie. Ale już zaczynałeś gadać tak jak one.
- Człowieku, trochę współczucia!
- Jestem w pracy, tu nie ma miejsca na sentymenty – odparł chłodno – Jak przestępca będzie mierzył do ciebie z pistoletu, to strzelisz we własnej obronie czy będziesz się zastanawiał, czy czasem nie ma on jakiejś rodziny, która chciałaby go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć? Dobra, dowiedziałeś się czegoś? - dodał, nim Kacper zdążył odpowiedzieć
- No wiesz, ma się ten urok osobisty.
- Konkrety – ponaglił go, nerwowo stukając w kierownicę. Czasem zdecydowanie brakowało mu cierpliwości. Wiele razy próbował z tym walczyć, ale wady trudno wyeliminować. Spojrzał znacząco na kumpla, jakby to miało skrócić uciążliwe wyczekiwanie. W końcu Mol wyciągnął niewielki przedmiot i podniósł go do góry.
- Udało mi się zdobyć kopię zapisu nagrania telefonu na pogotowie, chodzi o tę dziewczynę.
- Widzisz? Jednak można – odpalił silnik, po czym trochę zbyt gwałtownie puścił sprzęgło, czego efektem było mocne szarpnięcie. Kacper powstrzymał się od uwag, które cisnęły mu się na język, bo choć Czerwiński był dobrym kierowcą, to jednak zbyt często lubił pozwalać sobie na szybką jazdę czy ostre hamowanie.
Gdy pojawili się na komendzie, czekała na nich ogromna niespodzianka. Oto przy wolnym dotychczas biurku siedział Cichy, a obok niego jakaś kobieta. Rozmawiali o czymś półszeptem, prawdopodobnie po to, aby nie przeszkadzać Ernestowi. Kacper i Maciek wymienili zdezorientowane spojrzenia, nie mogąc odgadnąć, co młoda, atrakcyjna kobieta robi u boku Aleksa. Jakby tego było mało, nie wyglądał on na zadowolonego! Obrazek ten rozbawił dwójkę komisarzy, a kiedy jeden z nich parsknął śmiechem, Aleks natychmiast podniósł wzrok, zerwał się z krzesła i w mgnieniu oka znalazł się tuż przed kolegami.
- Pozwólcie, że wam przedstawię – rzekł z udawaną powagą – To jest starszy aspirant Joanna... - odwrócił się w jej stronę, na co dokończyła za niego:
- Gurguła.
- Tak, właśnie tak. Od dzisiaj będzie z nami pracować – oznajmił z szyderczym uśmiechem, by po chwili z satysfakcją zobaczyć jak mężczyznom zrzedły miny, a w szczególności Kacprowi. Kiedy Mol się otrząsnął, wyciągnął z kieszeni telefon i nerwowo wstukał jakiś numer na klawiaturze.
- Halo, szwagier? Po co dzwonię? Ty zaraz mów mi tu prawdę, jak na spowiedzi! Co żeśmy wczoraj pili? Jak co się stało? To się stało, że się zesrało! Prorokiem jestem! Jaja chciałem sobie zrobić, mówię coś rano, a teraz co? Okazuje się to prawdą! - cała trójka komisarzy wymieniła ze sobą wesołe uśmiechy. Chociaż tyle mieli od życia, że mogli sobie dogryzać – znali się na tyle dobrze, żeby wiedzieć, na ile można sobie pozwolić w stosunku do kogoś. Zawsze można było poprawić sobie humor. Oczywiście najbardziej skory do żartów był Kacper, któremu tym razem coś poszło nie tak i teraz wykłócał się z mężem siostry przez telefon. Jedynie Asia siedziała lekko przygnębiona, czekając w milczeniu aż ktoś znów się nią zainteresuje. Od razu wyczuła niechęć, z jaką odnosił się do niej Aleks, oraz obojętność bijącą z postawy i zachowania Ernesta. A jak zachowają się pozostali dwaj? Widząc ich doskonałe zgranie, doszła do wniosku, że powinna spodziewać się czegoś podobnego. Poczuła, że jest piątym kołem u wozu.
- O, nawet liczba się zgadza – zauważyła, spuszczając głowę. Pojawiły się pierwsze wątpliwości. Czy na pewno podjęła dobrą decyzję, by przyjąć ten awans? Czy nie będzie tutaj tylko popychadłem i zapchajdziurą?
- Maciek, a może ty dokończyć wyjaśniać nowej koleżance, na czym polega wypełnianie raportów?
- Ale...
- No co? Macie jakiś przełom w śledztwie? - pokręcił przecząco głową, starając się ukryć swoje niezadowolenie – No to na co jeszcze czekasz?
- Nie sądzę, aby to był najlepszy pomysł – szepnął Cichemu na ucho – Wiesz przecież, że nie najlepiej u mnie z cierpliwością.
- Tym lepiej. Najwyżej nowa przejdzie taki wstępny chrzest bojowy – puścił do niego oczko, by po chwili zająć miejsce na swoim fotelu. Czerwiński wziął głęboki oddech, spojrzał w stronę dziewczyny i niechętnie ruszył w jej stronę.
- W sumie to Cichy dobrze gada. Mały opieprz jej nie zaszkodzi. Niech wie, że tu jest ciężko – przyznał w myślach.
Po tym jak ósmy raz Maciek wyładował się na Joasi, dziewczyna wybiegła z biura i tyle ją widzieli. Zdania były podzielone – Cichy stwierdził, że młodszy kolega daje jej bardzo dobrą szkołę, on sam tłumaczył, iż nie powinni dawać jej taryfy ulgowej, Kacper miał za złe obojgu, że tak traktują dziewczynę, której nawet nie zdążyli choć trochę poznać, za to Ernest nie miał wyrobionego zdania na ten temat i pozostał neutralny. W miarę spokojną jeszcze dyskusję przerwało pojawienie się około czterdziestoletniego małżeństwa w biurze.
- My w sprawie tej dziewczyny, co w telewizji pokazują jej zdjęcie i w radiu mówią. Co tak właściwie się stało?
- Państwo ją znają? - spojrzał na nich i uniósł brwi do góry
- To nasza córka – Maciek podał mężczyźnie fotografię z twarzą dziewczyny. Kobieta wybuchła płaczem, gdy zobaczyła siny kolor skóry na jednym z policzków, natomiast jej mąż objął ją ramieniem i spuścił pełen smutku wzrok. Dla komisarzy stało się jasne, że odpowiedź jest twierdząca – to była ich córka.
Natychmiast przyniesiono im wodę oraz podstawiono krzesła. Cichy wyjechał ze swoim fotelem zza biurka, zatrzymując się dopiero naprzeciw rodziców ofiary. Splótł obie dłonie, położył je na kolanach. W tym czasie Kacper wraz z Ernestem wyszli z biura, natomiast Czerwiński zajął miejsce przy swoim stanowisku pracy.
- Nawet nie wiemy jak nazywa się państwa córka – wyznał spokojnym głosem Cichy. Kobieta wciąż łkała, wtulona w ramię męża, natomiast on wyglądał jakby był nieobecny. Okazało się, że jest inaczej, gdyż chwilę później komisarz, gdy już zamierzał się poddać, otrzymał odpowiedź.
- Monika Mierczewa. Przecież to dobra dziewczyna, sympatyczna, bardzo lubiana i raczej nie dawała nikomu powodów do nienawiści. Może pan sąsiadów popytać.
- Chętnie z nimi porozmawiamy. Być może będą mogli nam pomóc, wskazać jakiś trop... - westchnął z nadzieją – Ile córka miała lat?
- Szesnaście. Sam pan widzi, kto mógł być takim sukinsynem, żeby porywać się na nieletnią? Przecież to jeszcze dziecko! - ojciec nie krył swojego oburzenia. Gdyby tylko mógł, rozszarpałby na strzępy sprawcę. Uniemożliwiała mu to jedynie niewiedza – przecież nawet nie ma jakichkolwiek podejrzeń.
- Gdzie chodziła do szkoły?
- Do trójki, ogólniaka. Na Wysockiego.
- Maciek! Jutro z samego rana jedziecie tam z Kacprem, dobra?
- Jasne – mruknął pod nosem, że ledwo został usłyszany przez Cichego. Ten podrapał się po brodzie, zanim zadał rodzicom kolejne pytanie. Widział, że mężczyzna jest już zniecierpliwiony. Zapewne chciałby już pojechać do córki.
- Co mogła robić o siódmej rano albo wcześniej w parku?
- W parku? Zapewne biegała. To jej hobby, zawsze uprawiała jogging dwa razy dziennie – rano, przed szkołą, no i wieczorem.
- Orientuje się pan może, co zabierała ze sobą, kiedy wychodziła biegać?
- Przepraszam bardzo, ale jak długo to jeszcze będzie trwać?! Ile jeszcze tych pytań?! W ogóle, co to ma do rzeczy?! Może jeszcze podać wam numer buta?! - mężczyzna z góry patrzył na niczym niezaskoczonego policjanta. Aleks spodziewał się, że jego cierpliwość wkrótce się skończy, a kwestią czasu było tylko, w którym momencie to nastąpi.
- To jest ważne pytanie, ponieważ nic nie znaleźliśmy przy niej, a to oznacza, że sprawca zabrał jej wszystko. Musimy wiedzieć, czego szukamy, co nam pomoże wytropić sprawcę – wyjaśnił spokojnie – Jeśli chce pan, żebyśmy odnaleźli sprawcę, musicie z nami współpracować, potrzebujemy jak najwięcej szczegółów. Sprawca nie był raczej amatorem, skoro nie zostawił po sobie żadnych śladów. No i musiał wiedzieć, że Monika będzie wtedy w parku.
- Ubierała się w szary dres, zabierała tylko odtwarzacz mp3. Nawet klucze zostawiała na biurku.
- Kto wiedział o jej hobby?
- Na pewno jej przyjaciółki z klasy... Jak one miały... - zastanawiał się przez dłuższą chwilę, lecz nerwy nie pozwoliły mu przypomnieć sobie imiona dziewczyn – Nie wiem, nie jestem w stanie teraz powiedzieć.
- A to już sobie poradzimy z tymi koleżankami – mimowolnie uniósł kąciki ust
- Czy to wszystko? Możemy już jechać?
- No nie bardzo... - zaczął niepewnie – Chciałbym zajrzeć do pokoju Moniki.
- Ale czego pan tam szuka? Dowodów?
- Wskazówek, poszlak... Czegokolwiek. Być może jest coś, o czym nikomu nie powiedziała...
- Nie sądzę. Zawsze była z nami szczera, nie musiała mieć tajemnic – dumnie się wyprostował, przekonany o tym, że córka nigdy nie zataiłaby przed nim jakichkolwiek faktów. Z doświadczenia Aleks wiedział, iż każdy ma jakieś własne sekrety, o których nie mówi nawet najbardziej zaufanym osobom.
- Pozwoli pan, że jednak osobiście to sprawdzę.
- No dobrze, jeśli ma to pomóc... - przyznał mężczyzna, niespecjalnie zadowolony z pomysłu policjanta – Ale najpierw zawiozę żonę do szpitala, żeby została tam przy Monice.
- Niech już panu będzie – machnął zrezygnowany ręką. Cała trójka wyszła z biura – mężczyzna prowadził swoją żonę, obejmując ją ramieniem, a za nimi kolejne kroki stawiał Aleksander. Nagle Maciek zerwał się z krzesła jak oparzony. Na wszelki wypadek sprawdził rodziców ofiary w kartotece i jak się okazało, intuicja zawodowa po raz kolejny dobrze mu podpowiedziała – wbrew pozorom, ojciec ofiary nie był w pełni czysty. Komisarz uznał to za istotny fakt, lecz było już za późno, aby powiadomić Aleksa, nim pojedzie wraz z nimi. Przez telefon nie mógł wszystkiego powiedzieć, gdyż wtedy mężczyzna mógłby się zorientować i być uważny.
- Aleks? Słuchaj, to ważne. Nie daj po sobie nic poznać, miej uwagę na zachowanie ojca ofiary. Później ci wyjaśnię dlaczego. No, cześć.
--------
I tak oto kończy się pierwszy rozdział. Nie wiem, czy jest to trafna nazwa, bowiem co kilka rozdziałów będzie rozpoczynać się nowa sprawa, więc to może nie wyglądać na ciągłą historię, jednak uważam, że jest to zdecydowanie lepsza nazwa niż "Scenka", "Scenariusz", "Część" czy coś podobnego.
Mam nadzieję, że wam się podobało i zajrzycie jeszcze nie raz, żeby śledzić kolejne rozdziały.