środa, 1 maja 2013

Rozdział 1 - Nowa


Poniedziałek, pierwszy dzień nowego tygodnia. Raczej nie bywał on nigdy lubiany przez wielu ludzi, ze względu na fakt, iż po wolnej niedzieli trzeba wrócić do pracy. Podobnie w przypadku ekipy wrocławskich policjantów – w efekcie spóźniali się oni nawet o kilkanaście minut, co nie spotykało się z aprobatą komendanta. Z chęcią zaszczepiłby w nich wirusa punktualności, gdyby taki istniał, lecz w obecnej sytuacji pozostawało mu przyzwyczaić się do postawy podwładnych. Jedynie Aleksander Ciszniewski, zwany „Cichym”, oraz Maciek Czeriwński zjawiali się punktualnie na rozpoczęcie swojej zmiany.
Pewnym, niezbyt szybkim krokiem przemierzał korytarz prowadzący do biura. Ściany miały turkusowy kolor, podłoga wyścielona została brązowo-czarną wykładziną, na której barwy zmieniały się pasami, natomiast światło lamp zapewniało dostateczną widoczność. Kolejny raz spojrzał na zegarek, mimo iż był świadomy swojego spóźnienia. Wysoki, przystojny, krótko ostrzyżony brunet znał drogę tak dobrze, że mógłby przejść ją z zamkniętymi oczami – pracował tutaj już od sześciu lat i codziennie, nawet niejednokrotnie, dane mu było przejść tym właśnie korytarzem.
- Nie wiem czy słyszeliście, ale naszym nowym kolegą z pracy będzie kobieta! - energicznie wparował do biura, by zaskoczyć wszystkich obecnych. Maciek i Cichy posłali mu spojrzenia pełne dezaprobaty, zaś Ernest z powrotem odwrócił wzrok w stronę komputera.
- A może by tak najpierw cześć?
- No cześć, cześć
- Ej, powiedz że żartujesz – Aleksander był wyraźnie niezadowolony z wiadomości przekazanej przez kumpla. Z całej ekipy to właśnie on pracował tu najdłużej. Sięgnął pamięcią, by przypomnieć sobie pierwsze lata na komendzie we Wrocławiu i utwierdził się w przekonaniu, że w jego grupie nigdy nie było kobiety. Cichy nigdy o tym głośno nie mówił, lecz zawsze uważał kobiety za płeć słabszą od mężczyzn, a stąd brał się podział na zawody dla obojga oraz typowo męskie. Nie miał nic przeciwko płci pięknej w policji, lecz w jego rozumowaniu, nie powinny one zajmować się kryminalistyką.
- Nie znasz Kacpera? - wtrącił się Maciek – Jak zwykle musi kogoś wkręcić, bo inaczej nie będzie sobą.
- Kacpra – poprawił go pod nosem
- No, bravissimo panie komisarzu – odezwał się sam zainteresowany
- A teraz na poważnie – westchnął głęboko, poprawił koszulę – Co o tym sądzisz?
Mol wziął do ręki zdjęcia, które podał mu Maciek. Powoli i uważnie oglądał każde z nich. Przedstawiały one poszczególne części ciała młodej kobiety, która została brutalnie pobita, a następnie zgwałcona. Co jakiś czas kiwał głową w milczeniu, a z jego twarzy można było wyczytać współczucie, a zarazem lekkie poirytowanie.
- Żyje? - odezwał się po chwili, odrywając wzrok od zdjęcia posiniaczonych pleców
- Jest w szpitalu, nieprzytomna. Stan ciężki, ale stabilny. Znaleziono ją w parku, była zupełnie naga i wyglądała właśnie tak, jak mogliśmy zobaczyć na zdjęciach. Nie miała ubrania, żadnych naszyjników, bransoletek, nic. Tylko półżywe ciało.
- Nawet bielizny? - uniósł brwi ze zdziwienia
- Nawet.
- Tylko po co ktoś miałby pozbywać się jej ubrań? Żeby utrudnić nam identyfikację? Przecież prędzej czy później ktoś ją rozpozna, damy zdjęcie do mediów.
- Myślę, że zrobił to, aby zatrzeć ślady. Nie wiem, może skaleczył się i była tam jego krew, a może ślady nasienia... - wtrącił się Cichy
- Dobra, jadę zasięgnąć informacji u lekarza, może ma coś nowego. Ktoś chce zabrać się ze mną? - w odpowiedzi Kacper poklepał go po plecach. Mol i Czerwiński zniknęli po chwili w głębi korytarza. Aleks wziął głęboki oddech i wyciągnął nogi do przodu. Jak na razie są w punkcie zerowym. Nie mają zupełnie nic poza ofiarą. Póki jest nieprzytomna, nie może wskazać im drogi. Jakiekolwiek snucie teorii nie miało najmniejszego sensu, prawdopodobieństwo jej potwierdzenia w rzeczywistości było niemal równe zeru. Przymknął oczy, chcąc się odprężyć, lecz już po chwili jego spokój zakłóciła jakaś postać, która pojawiła się w biurze. Po delikatnie i niepewnie stawianych krokach poznał, iż jest to kobieta. Mało tego – wystraszona kobieta. Zastanawiał się przez moment, czy nie zostawić jej Ernestowi, lecz uznał to za zły pomysł. Nikt nie lubi, kiedy przeszkadza mu się w wykonywanych czynnościach, a w szczególności właśnie on.
- Słucham panią – powoli, flegmatycznie podniósł się z fotela, nie podnosząc nawet wzroku. Kiedy zobaczył tę młodą, drobną, zdenerwowaną blondynkę, pomyślał, że „pani”, w stosunku do niej, to jednak lekkie nadużycie. Chyba, że jako zwrot grzecznościowy, wtedy będzie to odpowiednie określenie.
- Szukam... szukam... - chrząknęła znacząco, nabrała powietrza w płuca, po czym rzekła jednym tchem – Szukam podinspektora Ciszniewskiego.
- To ja. W jakiej sprawie?
- Pozwoli pan, że się przedstawię. Starszy aspirant Joanna Gurguła, zostałam przydzielona do pańskiego zespołu.
- Że co?! - irytacja mieszała się z zaskoczeniem. Więc Kacper tym razem nie żartował? Naprawdę w ich zespole pojawi się kobieta? Cichy nie potrafił tego pojąć. Przez chwilę chodził w kółko, starając się to zrozumieć, nie zważając na zdumionego Ernesta i czekającą na konkretną odpowiedź dziewczynę. Ta niepewność, nieporadność, roztrzęsienie i podenerwowanie, które rzuciły mu się w oczy podczas pierwszego spojrzenia na Joannę, utwierdziły go w przekonaniu, że kobieta się tu po prostu nie nadaje. Nie w jego grupie, nie w jego biurze! W końcu postanowił wyjaśnić to z komendantem. Bez słowa wyszedł, zostawiając blondynkę i komisarza samych.
- Może pani usiądzie? - wskazał jej krzesło, znajdujące się kilka kroków przed nią.
- Dziękuję – powiedziała cicho, rozglądając się dookoła. Blade, kremowe ściany niespecjalnie przyciągały uwagę, co chyba było zabiegiem celowym, aby ułatwić pracownikom skupienie się na obowiązkach. Na podłodze znajdowała się dokładnie ta sama wykładzina, która wyścielała korytarz. Można było pokusić się o stwierdzenie, że można ją zobaczyć w całej komendzie, lecz Joasia powstrzymała się przed wysunięciem takiego wniosku, ponieważ nie była jeszcze we wszystkich pomieszczeniach. Naprzeciw wejścia, tuż przy przeciwległej ścianie, niemal w rogu, znajdowało się biurko Ernesta, przy którym w tej chwili namiętnie wpatrywał się w ekran monitora, po drugiej stronie pokoju, czyli zaraz przy wejściu, stanowisko pracy Aleksa, mniej więcej na środku zauważyła dwa blaty ustawione równolegle obok siebie, natomiast piąte biurko zobaczyła przy oknie. W przeciwieństwie do komisarzy, uznała to za najlepszą lokalizację, jaką można byłoby tu znaleźć. Bardzo chciała, żeby okazało się, że właśnie tam będzie jej „kącik”. Przy każdym biurku znajdował się jeden wygodny fotel oraz jedno najzwyklejsze krzesło po drugiej stronie. Na jednym z nich właśnie w tym momencie siedziała. Całość umeblowania dopełniały meble przy ścianie przeciwległej do okien – jedynej, przy której nie znajdowało się żadne biurko, ze względu na konieczność pozostawienia miejsca dla szaf i półek, w których przechowywane były głównie papiery.
Z zamyślenia wyrwało ją dopiero ponowne pojawienie się Cichego. Spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami. Dopiero wtedy zorientowała się, że minęło dobre kilkanaście minut. Ze wskazówek przeniosła wzrok na twarz policjanta. Nie wyglądała ona na przyjazną i życzliwą, zapewne rozmowa z komendantem przyczyniła się do takiego, a nie innego jej wyrazu. Z trudem przełknęła ślinę, wiedząc już, że na miłe powitanie nie ma co liczyć. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Około godziny dziesiątej Maciek i Kacper byli już po kilku rozmowach w szpitalu. Kiedy tam przybyli, postanowili się rozdzielić – Mol zdecydował się spróbować zdobyć informacje od pielęgniarek, natomiast Czerwiński udał się na oficjalną rozmowę do lekarza, który przyjął dziewczynę na oddział. Spotkali się dopiero w samochodzie, gdzie zanim wyruszyć w drogę powrotną na komendę, postanowili wymienić się zdobytymi informacjami i spostrzeżeniami.
- Nie ma nic. Żadnych śladów biologicznych sprawcy. Musiał używać prezerwatywy, a pod paznokciami też czysto...
- Wszystkie pielęgniarki są wstrząśnięte historią tej dziewczyny. Zanim o cokolwiek mogłem spytać, musiałem wysłuchać całą śpiewkę o tym, jaka ona jest młoda, jaka to dla niej będzie trauma, że nigdy już nie będzie taka sama... - westchnął smutno – Naprawdę, szkoda dziewczyny. Żebyś ty wiedział ile ona ma tych siniaków...
– No kurwa mać, jakbym pierwszy raz na oczy widział ofiarę gwałtu! Wiele lat pracuję w tym zawodzie, musiałem nawet zmierzyć się z szaleńcem, który rozcinał piersi kobietom albo takim, co wycinał nożem na pośladku swoje inicjały.
- Ej, spokojnie – podniósł ręce w geście obronnym
- Przepraszam poniosło mnie. Ale już zaczynałeś gadać tak jak one.
- Człowieku, trochę współczucia!
- Jestem w pracy, tu nie ma miejsca na sentymenty – odparł chłodno – Jak przestępca będzie mierzył do ciebie z pistoletu, to strzelisz we własnej obronie czy będziesz się zastanawiał, czy czasem nie ma on jakiejś rodziny, która chciałaby go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć? Dobra, dowiedziałeś się czegoś? - dodał, nim Kacper zdążył odpowiedzieć
- No wiesz, ma się ten urok osobisty.
- Konkrety – ponaglił go, nerwowo stukając w kierownicę. Czasem zdecydowanie brakowało mu cierpliwości. Wiele razy próbował z tym walczyć, ale wady trudno wyeliminować. Spojrzał znacząco na kumpla, jakby to miało skrócić uciążliwe wyczekiwanie. W końcu Mol wyciągnął niewielki przedmiot i podniósł go do góry.
- Udało mi się zdobyć kopię zapisu nagrania telefonu na pogotowie, chodzi o tę dziewczynę.
- Widzisz? Jednak można – odpalił silnik, po czym trochę zbyt gwałtownie puścił sprzęgło, czego efektem było mocne szarpnięcie. Kacper powstrzymał się od uwag, które cisnęły mu się na język, bo choć Czerwiński był dobrym kierowcą, to jednak zbyt często lubił pozwalać sobie na szybką jazdę czy ostre hamowanie.
Gdy pojawili się na komendzie, czekała na nich ogromna niespodzianka. Oto przy wolnym dotychczas biurku siedział Cichy, a obok niego jakaś kobieta. Rozmawiali o czymś półszeptem, prawdopodobnie po to, aby nie przeszkadzać Ernestowi. Kacper i Maciek wymienili zdezorientowane spojrzenia, nie mogąc odgadnąć, co młoda, atrakcyjna kobieta robi u boku Aleksa. Jakby tego było mało, nie wyglądał on na zadowolonego! Obrazek ten rozbawił dwójkę komisarzy, a kiedy jeden z nich parsknął śmiechem, Aleks natychmiast podniósł wzrok, zerwał się z krzesła i w mgnieniu oka znalazł się tuż przed kolegami.
- Pozwólcie, że wam przedstawię – rzekł z udawaną powagą – To jest starszy aspirant Joanna... - odwrócił się w jej stronę, na co dokończyła za niego:
- Gurguła.
- Tak, właśnie tak. Od dzisiaj będzie z nami pracować – oznajmił z szyderczym uśmiechem, by po chwili z satysfakcją zobaczyć jak mężczyznom zrzedły miny, a w szczególności Kacprowi. Kiedy Mol się otrząsnął, wyciągnął z kieszeni telefon i nerwowo wstukał jakiś numer na klawiaturze.
- Halo, szwagier? Po co dzwonię? Ty zaraz mów mi tu prawdę, jak na spowiedzi! Co żeśmy wczoraj pili? Jak co się stało? To się stało, że się zesrało! Prorokiem jestem! Jaja chciałem sobie zrobić, mówię coś rano, a teraz co? Okazuje się to prawdą! - cała trójka komisarzy wymieniła ze sobą wesołe uśmiechy. Chociaż tyle mieli od życia, że mogli sobie dogryzać – znali się na tyle dobrze, żeby wiedzieć, na ile można sobie pozwolić w stosunku do kogoś. Zawsze można było poprawić sobie humor. Oczywiście najbardziej skory do żartów był Kacper, któremu tym razem coś poszło nie tak i teraz wykłócał się z mężem siostry przez telefon. Jedynie Asia siedziała lekko przygnębiona, czekając w milczeniu aż ktoś znów się nią zainteresuje. Od razu wyczuła niechęć, z jaką odnosił się do niej Aleks, oraz obojętność bijącą z postawy i zachowania Ernesta. A jak zachowają się pozostali dwaj? Widząc ich doskonałe zgranie, doszła do wniosku, że powinna spodziewać się czegoś podobnego. Poczuła, że jest piątym kołem u wozu.
- O, nawet liczba się zgadza – zauważyła, spuszczając głowę. Pojawiły się pierwsze wątpliwości. Czy na pewno podjęła dobrą decyzję, by przyjąć ten awans? Czy nie będzie tutaj tylko popychadłem i zapchajdziurą?
- Maciek, a może ty dokończyć wyjaśniać nowej koleżance, na czym polega wypełnianie raportów?
- Ale...
- No co? Macie jakiś przełom w śledztwie? - pokręcił przecząco głową, starając się ukryć swoje niezadowolenie – No to na co jeszcze czekasz?
- Nie sądzę, aby to był najlepszy pomysł – szepnął Cichemu na ucho – Wiesz przecież, że nie najlepiej u mnie z cierpliwością.
- Tym lepiej. Najwyżej nowa przejdzie taki wstępny chrzest bojowy – puścił do niego oczko, by po chwili zająć miejsce na swoim fotelu. Czerwiński wziął głęboki oddech, spojrzał w stronę dziewczyny i niechętnie ruszył w jej stronę.
- W sumie to Cichy dobrze gada. Mały opieprz jej nie zaszkodzi. Niech wie, że tu jest ciężko – przyznał w myślach.
Po tym jak ósmy raz Maciek wyładował się na Joasi, dziewczyna wybiegła z biura i tyle ją widzieli. Zdania były podzielone – Cichy stwierdził, że młodszy kolega daje jej bardzo dobrą szkołę, on sam tłumaczył, iż nie powinni dawać jej taryfy ulgowej, Kacper miał za złe obojgu, że tak traktują dziewczynę, której nawet nie zdążyli choć trochę poznać, za to Ernest nie miał wyrobionego zdania na ten temat i pozostał neutralny. W miarę spokojną jeszcze dyskusję przerwało pojawienie się około czterdziestoletniego małżeństwa w biurze.
- My w sprawie tej dziewczyny, co w telewizji pokazują jej zdjęcie i w radiu mówią. Co tak właściwie się stało?
- Państwo ją znają? - spojrzał na nich i uniósł brwi do góry
- To nasza córka – Maciek podał mężczyźnie fotografię z twarzą dziewczyny. Kobieta wybuchła płaczem, gdy zobaczyła siny kolor skóry na jednym z policzków, natomiast jej mąż objął ją ramieniem i spuścił pełen smutku wzrok. Dla komisarzy stało się jasne, że odpowiedź jest twierdząca – to była ich córka.
Natychmiast przyniesiono im wodę oraz podstawiono krzesła. Cichy wyjechał ze swoim fotelem zza biurka, zatrzymując się dopiero naprzeciw rodziców ofiary. Splótł obie dłonie, położył je na kolanach. W tym czasie Kacper wraz z Ernestem wyszli z biura, natomiast Czerwiński zajął miejsce przy swoim stanowisku pracy.
- Nawet nie wiemy jak nazywa się państwa córka – wyznał spokojnym głosem Cichy. Kobieta wciąż łkała, wtulona w ramię męża, natomiast on wyglądał jakby był nieobecny. Okazało się, że jest inaczej, gdyż chwilę później komisarz, gdy już zamierzał się poddać, otrzymał odpowiedź.
- Monika Mierczewa. Przecież to dobra dziewczyna, sympatyczna, bardzo lubiana i raczej nie dawała nikomu powodów do nienawiści. Może pan sąsiadów popytać.
- Chętnie z nimi porozmawiamy. Być może będą mogli nam pomóc, wskazać jakiś trop... - westchnął z nadzieją – Ile córka miała lat?
- Szesnaście. Sam pan widzi, kto mógł być takim sukinsynem, żeby porywać się na nieletnią? Przecież to jeszcze dziecko! - ojciec nie krył swojego oburzenia. Gdyby tylko mógł, rozszarpałby na strzępy sprawcę. Uniemożliwiała mu to jedynie niewiedza – przecież nawet nie ma jakichkolwiek podejrzeń.
- Gdzie chodziła do szkoły?
- Do trójki, ogólniaka. Na Wysockiego.
- Maciek! Jutro z samego rana jedziecie tam z Kacprem, dobra?
- Jasne – mruknął pod nosem, że ledwo został usłyszany przez Cichego. Ten podrapał się po brodzie, zanim zadał rodzicom kolejne pytanie. Widział, że mężczyzna jest już zniecierpliwiony. Zapewne chciałby już pojechać do córki.
- Co mogła robić o siódmej rano albo wcześniej w parku?
- W parku? Zapewne biegała. To jej hobby, zawsze uprawiała jogging dwa razy dziennie – rano, przed szkołą, no i wieczorem.
- Orientuje się pan może, co zabierała ze sobą, kiedy wychodziła biegać?
- Przepraszam bardzo, ale jak długo to jeszcze będzie trwać?! Ile jeszcze tych pytań?! W ogóle, co to ma do rzeczy?! Może jeszcze podać wam numer buta?! - mężczyzna z góry patrzył na niczym niezaskoczonego policjanta. Aleks spodziewał się, że jego cierpliwość wkrótce się skończy, a kwestią czasu było tylko, w którym momencie to nastąpi.
- To jest ważne pytanie, ponieważ nic nie znaleźliśmy przy niej, a to oznacza, że sprawca zabrał jej wszystko. Musimy wiedzieć, czego szukamy, co nam pomoże wytropić sprawcę – wyjaśnił spokojnie – Jeśli chce pan, żebyśmy odnaleźli sprawcę, musicie z nami współpracować, potrzebujemy jak najwięcej szczegółów. Sprawca nie był raczej amatorem, skoro nie zostawił po sobie żadnych śladów. No i musiał wiedzieć, że Monika będzie wtedy w parku.
- Ubierała się w szary dres, zabierała tylko odtwarzacz mp3. Nawet klucze zostawiała na biurku.
- Kto wiedział o jej hobby?
- Na pewno jej przyjaciółki z klasy... Jak one miały... - zastanawiał się przez dłuższą chwilę, lecz nerwy nie pozwoliły mu przypomnieć sobie imiona dziewczyn – Nie wiem, nie jestem w stanie teraz powiedzieć.
- A to już sobie poradzimy z tymi koleżankami – mimowolnie uniósł kąciki ust
- Czy to wszystko? Możemy już jechać?
- No nie bardzo... - zaczął niepewnie – Chciałbym zajrzeć do pokoju Moniki.
- Ale czego pan tam szuka? Dowodów?
- Wskazówek, poszlak... Czegokolwiek. Być może jest coś, o czym nikomu nie powiedziała...
- Nie sądzę. Zawsze była z nami szczera, nie musiała mieć tajemnic – dumnie się wyprostował, przekonany o tym, że córka nigdy nie zataiłaby przed nim jakichkolwiek faktów. Z doświadczenia Aleks wiedział, iż każdy ma jakieś własne sekrety, o których nie mówi nawet najbardziej zaufanym osobom.
- Pozwoli pan, że jednak osobiście to sprawdzę.
- No dobrze, jeśli ma to pomóc... - przyznał mężczyzna, niespecjalnie zadowolony z pomysłu policjanta – Ale najpierw zawiozę żonę do szpitala, żeby została tam przy Monice.
- Niech już panu będzie – machnął zrezygnowany ręką. Cała trójka wyszła z biura – mężczyzna prowadził swoją żonę, obejmując ją ramieniem, a za nimi kolejne kroki stawiał Aleksander. Nagle Maciek zerwał się z krzesła jak oparzony. Na wszelki wypadek sprawdził rodziców ofiary w kartotece i jak się okazało, intuicja zawodowa po raz kolejny dobrze mu podpowiedziała – wbrew pozorom, ojciec ofiary nie był w pełni czysty. Komisarz uznał to za istotny fakt, lecz było już za późno, aby powiadomić Aleksa, nim pojedzie wraz z nimi. Przez telefon nie mógł wszystkiego powiedzieć, gdyż wtedy mężczyzna mógłby się zorientować i być uważny.
- Aleks? Słuchaj, to ważne. Nie daj po sobie nic poznać, miej uwagę na zachowanie ojca ofiary. Później ci wyjaśnię dlaczego. No, cześć.
--------
I tak oto kończy się pierwszy rozdział. Nie wiem, czy jest to trafna nazwa, bowiem co kilka rozdziałów będzie rozpoczynać się nowa sprawa, więc to może nie wyglądać na ciągłą historię, jednak uważam, że jest to zdecydowanie lepsza nazwa niż "Scenka", "Scenariusz", "Część" czy coś podobnego.
Mam nadzieję, że wam się podobało i zajrzycie jeszcze nie raz, żeby śledzić kolejne rozdziały.

4 komentarze :

  1. ciekawie się zaczęło. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam już jakiś czas temu, ale nie mogłam się zebrać w sobie, by skomentować. Zawsze mi coś stawało na przeszkodzie, ale w końcu mam dłuższą chwilę, by to nadrobić.
    Podoba mi się. Lubię opowiadania w podobnym klimacie. Im więcej zagadek do rozwiązania, tym lepiej :)
    Joasia wydaje się nie pasować do zespołu. Wydaje się przestraszona i pozbawiona pewności siebie, a to dobrze nie wróży w drużynie złożonej z samych facetów, którzy znają się od lat. Będzie musiała się postarać, by tam wpasować, bo panowie już udowodnili, że nie zdobędzie ich uznania za piękne oczy. Ale babska solidarność musi być, więc trzymam za nią kciuki.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesująco się zaczyna czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz bardzo ciekawie i skończyłaś w takim momencie, że masakra! xD Oby tak dalej! :)
    {www.oddzieleni.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń