środa, 22 maja 2013

Rozdział 4 - Najniższa warstwa społeczeństwa

Kolejne dni na komendzie mijały beztrosko. O ile Kacper i Ernest szybko przywykli do obecności nowej koleżanki, Aleks i Maciek wciąż mieli problem z zaakceptowaniem kobiety w zespole. Ten pierwszy z góry skazał ją na porażkę, nie pozwalając jej nawet zaprezentować swoich umiejętności. Jego główną metodą na radzenie sobie z zaistniałą sytuacją, było niemal całkowite ignorowanie dziewczyny. Zupełnie inaczej podchodził do tego Czerwiński. Nie przepuścił ani jednej okazji, by dogryźć Joasi, rzucić jakiś uszczypliwy komentarz czy po prostu ją skrytykować. Czasami atmosfera w biurze była bardzo napięta, afera wisiała w powietrzu. Oczywiście głównym prowokatorem był wybuchowy, nadpobudliwy komisarz Czerwiński. Mol i Szewc próbowali go przekonać do zmiany zdania o pani aspirant, lecz on uparcie obstawał przy swoim.

Aż w końcu któregoś ranka, gdy po kłótni z żoną wyszedł z domu trzaskając drzwiami, przyjechał na komendę w bardzo złym humorze, otrzymał wezwanie do zabójstwa. W końcu! Ile można w biurze robić, przy raportach? Może niektórym to odpowiadało, ale on należał do tych, którzy wolą być w ruchu. Nie zastanawiając się długo, zawołał Ernesta i udali się do samochodu, by pojechać na miejsce zbrodni.
Jak na tę porę dnia, ruch zdawał się być wyjątkowo duży. Zniecierpliwiony komisarz co skrzyżowanie klął pod nosem, chcąc już znaleźć się na miejscu zbrodni.
- A może już teraz powinniśmy znać tożsamość mordercy? - mruknął Ernest, poirytowany zachowaniem kolegi
- Co mówisz?
- Przystopuj trochę. Nie musisz się wyżywać na wszystkich dookoła.
- Czy ja coś robię? - ruszył gwałtownie, że aż opony zapiszczały. Jego towarzysz pokręcił głową z dezaprobatą. „Uparty jak osioł” - pomyślał, przypatrując się w koledze. W tej chwili przybrał kamienną twarz, by zatuszować swą złość. Udawał, że nic go nie obchodzi, ale osoby, które znały go trochę lepiej, nie dawały się zwieść.

Na miejscu zbrodni pojawili się kilkanaście minut później. Parking przed supermarketem, jakich we Wrocławiu było wiele. Tylko że to właśnie tu zamordowano mężczyznę. Ludzie, którzy przyszli na zakupy z samego rana, oprócz najnowszych promocji z reklam, znaleźli sobie kolejną atrakcję – obserwowali jak martwe, bezwładne ciało pakowane jest do czarnego worka, przeznaczonego właśnie do takich celów. Maciek uśmiechnął się ironicznie na widok gapiów. Jeszcze tego mu brakowało. Ernest od razu wyczuł, że coś mu się nie podoba.
- Możesz zostać w samochodzie, ja pogadam z chłopakami.
- Coś ty, chyba żartujesz. Nie robię za kierowcę, tylko za policjanta – warknął, nie oglądając się za siebie.
Kiedy w końcu udało im się przedrzeć przez tłum gapiów, dotarli do patologa, chowającego swoje narzędzia pracy do teczki. Przywitali się ze znajomym, odeszli na bok, aby ich głosy nie dobiegły do tłumu, i dopiero tam rozpoczęli rozmowę.
- Dobrze, że cię jeszcze złapaliśmy. Jak zginął?
- Od postrzału w klatkę piersiową. Ktoś miał dobry cel.
- Serce? - w odpowiedzi lekarz kiwnął twierdząco głową. Maciek posłał znaczące spojrzenie Szewcowi. Ten w mig pojął, co powinien zrobić. Wzrokiem odnalazł grupkę policjantów w żółtych kamizelkach – techników.
- Coś mamy panowie?
- Podarty koc, prawdopodobnie należący do ofiary i butelkę po winie.
- Koneserem wytrawnych trunków to raczej on nie był – westchnął, spoglądając na etykietę
- No chyba nie....
- Miał przy sobie dokumenty? - spytał niepewnie, choć nie spodziewał się, by odpowiedź mogła być twierdząca. Tak jak podejrzewał, niczego nie znaleziono. Ukradkiem spojrzał w stronę gapiów. Może któryś z nich skojarzy mężczyznę i pomoże ustalić tożsamość?
- Maciek! Popytam ludzi z tłumu, a ty zajmij się personelem sklepu, dobra?
- Dobra!

- Tak, to ja zadzwoniłam na policję – przyznała ekspedientka, którą komisarz Czerwiński zastał na magazynie – Jako pierwsza przyszłam, bo miałam klucze od tylnego wejścia, no i on tam... w kałuży krwi...
- Czy jest tu jakiś monitoring?
- Jest, ale nie obejmuje tylnej części sklepu. Tylko środkową część i wejście.
- Rozumiem... Nic podejrzanego się nie działo ostatnio? Dantejskie sceny, kłótnie, afery?
- Nie przypominam sobie.
- A ten pan... często tu przychodził? Kojarzy go pani, a może któraś z koleżanek?
- Prawie codziennie wieczorem. Zaopatrywał się w wino, zawsze jedna lub dwie butelki... Na ile starczyło pieniędzy, tyle brał.

Po powrocie na komendę komisarze postanowili zebrać do kupy informacje i podsumować to, czego zdołali się dowiedzieć. Oprócz Maćka i Ernesta, w biurze przebywali także Joasia oraz Kacper.
- Słuchajcie, to już czwarta ofiara w przeciągu ostatnich dwóch tygodni.
- Przeciąg, to sobie możesz zrobić, jak zostawisz otwarte drzwi i okno – powiedział będący w niezbyt dobrym humorze Maciek.
- Coś nie tak? - podszedł do jego biurka i spojrzał na komisarza z góry – To jest poważna sprawa, mamy do czynienia z seryjnym. Jak masz zamiar się nabijać i denerwować wszystkich dookoła to łaskawie wypierdalaj – nie przebierał w słowach, gdyż wiedział, że tylko w taki sposób może przemówić do rozsądku Czerwińskiemu. Podziałało.
- Masz rację, przepraszam. Jestem profesjonalistą, w domu się będę denerwował.
- No – mruknął zadowolony z siebie – Wcześniej sprawę prowadzili nasi koledzy z pierwszego komisariatu, lecz cały czas stali w miejscu. Zdecydowali więc, żeby śledztwo oddać nam.
- Takie kukułcze jajo – skomentował Ernest
- Słucham?
- Nie, nic. Coś łączy wszystkie cztery ofiary?
- Tak, wszyscy byli bezdomni, zaniedbani... no i uwielbiali tanie wino. Cała czwórka zginęła pod supermarketami, ale w różnych częściach miasta – Kacper podszedł do mapy miasta, kolejno wskazując punkty, gdzie zlokalizowane były miejsca zbrodni.
- Ok, mamy więc portret ofiary. Teraz trzeba ustalić motyw i portret psychologiczny sprawcy – zadecydował Szewc – Asiu, będziesz tak uprzejma i spędzisz trochę czasu z naszym psychologiem?
- No cóż... zasadniczo to czemu nie?
- Chodź, zaprowadzę cię i zapoznam z nim – Joasia i Kacper po chwili wyszli z biura, zostawiając w biurze pozostałą dwójkę. Ernest zasiadł przy komputerze, sięgając do policyjnej bazy danych, natomiast Maciek w milczeniu przyglądał się zdjęciom ofiar. W pewnej chwili zerwał się z krzesła, że aż wykonało dwa obroty wokół własnej osi, złapał do ręki klucze i telefon.
- Przejadę się po okolicznych melinach, może się czegoś dowiem – uprzedził pytanie kolegi
- To nic nie da! Przecież nie będą chcieli rozmawiać z policją. Nie wiesz jak jest?
- Wiem. Ale kto powiedział, że powiem im kim naprawdę jestem?
- Aaaahaaa – pokiwał głową z uznaniem. Odprowadził wzrokiem komisarza do drzwi.

Objazd po melinach i innych różnych noclegowniach nie przyniósł oczekiwanego rezultatu. Wiele z przebywających tam osób nie chciało rozmawiać z komisarzem, mimo że ten przedstawił się jako bratanek mężczyzny, który został znaleziony martwy tego ranka. Nawet jeśli ktoś zwrócił na niego uwagę, albo nie był w stanie rozpoznać osoby ze zdjęcia, albo twierdził że „był, ale już sobie poszedł”. Zrezygnowany opadł na swój fotel i zakrył twarz dłonią.
- Aleksa nie ma? - wymamrotał, nie zważając na to, od kogo uzyska odpowiedź
- Wziął dzień wolny. Chcesz kawy?
- Chętnie.
Normalnie nigdy nie zgodziłby się, żeby to właśnie Joasia robiła kawę dla niego, lecz tym razem był tak wyczerpany, że nie miał siły protestować. Wyciągnął nogi do przodu, ręce oparł o boki, rozkoszując się wygodą swojego siedziska. Dopiero gdy blondynka wróciła, postawiwszy jeden kubek na biurku, a drugi trzymając przy sobie, spostrzegł, że oprócz nich nie ma nikogo w biurze. Mimowolnie westchnął, wyciągając rękę w stronę naczynia z ulubionym napojem. Niespodziewanie podniósł wzrok, jakby chciał zaskoczyć Joasię. Tak jak przypuszczał, uważnie mu się przyglądała. I wcale nie wystraszyła się jego lodowatego spojrzenia. Wcale nie była zdziwiona, jakby się tego spodziewała i zdołała przygotować.
- Coś nie tak? Ubrudziłem się czy co?
- Dlaczego mnie tak bardzo nie lubisz? - spytała spokojnym, delikatnym głosem. W odpowiedzi komisarz uśmiechnął się z politowaniem.
- Mylisz się. Po prostu... jestem wymagający. Bardzo wymagający.
- Tak bardzo, że nie dajesz mi żadnych wyzwań. Bo, powiedzmy sobie szczerze, co to za wyzwanie? Wypełniać raporty? Wielka mi rzecz. Wystarczy raz podpatrzeć, jak to się robi i...
- Zastanów się, co mówisz – przerwał jej nagle. Przez chwilę zmierzyli się wzrokiem. Joasia pojęła, co miał na myśli. Jeśli dla niej to takie proste, to powinna zwiększyć tempo. Nie wyjechać teren, lecz jeszcze więcej pracować za biurkiem, przy papierach. Szybka zmiana taktyki – tym sposobem nie osiągnie oczekiwanego rezultatu.
- Oczywiście, to potrafi być męczące
- No – taka odpowiedź go satysfakcjonowała – Nie jesteś taka głupia...
- Jak sądziłeś? Miło, że mogłam cię zaskoczyć i zapewniam, że zrobię to jeszcze nie raz – rzuciła poirytowana
- Nie jesteś taka głupia jak sądziłem – przyznał, zignorowawszy jej wtrącenie – Co nie zmienia faktu, że wciąż jesteś zadufana w sobie, zarozumiała, egocentryczna... Po prostu karierowiczka. Od razu chcesz pokazać, jak bardzo jesteś wspaniała, genialna, wielka. O nie, nie tędy droga. Na pewno nie na tej komendzie, nie w tym biurze, nie ze mną.
- Ach tak, więc o to chodzi – uśmiechnęła się pod nosem – Czyżbyś bał się o swoją posadę? Nie zamierzam nikogo wygryzać.
- Czas pokaże.
- No właśnie, czas. Nie dałeś mi go. Nie zdążyłeś mnie nawet choć trochę poznać, ale już wyrobiłeś sobie opinię. I wiesz co? Nie mam zamiaru się starać, aby zmienić twoje nastawienie do mnie. To ty masz problem z moją obecnością tutaj, nie ja.
- Nie z takimi sobie radziłem. Większych cwaniaków potrafiłem do pionu ustawić, to i z tobą dam sobie radę.
W odpowiedzi Asia parsknęła śmiechem, odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego biurka. Starała się zachować obojętnie wobec tych słów, przynajmniej pozornie. Czy to, że chce wykonywać pełen zakres swoich obowiązków, czyli także prowadzenie śledztw, zbieranie dowodów, przesłuchiwanie podejrzanych, jest czymś niepoprawnym? Najwidoczniej, dla Czerwińskiego tak. Ukradkiem posłała mu wrogie spojrzenie. Z chęcią zobaczyłaby, jak mężczyzna smaży się w piekle albo chociaż zleciał ze schodów i poobijał się porządnie. Nie lubiła go. Jak widać, z wzajemnością.

Następnego ranka do biura dotarła wiadomość o kolejnym zabójstwie. Z uwagi na wczesną porę, znajdowali się tam tylko Aleksander i Joasia. Ponieważ samemu mógłby stracić zbyt wiele czasu na miejscu zbrodni, chcąc bądź nie, musiał zabrać ze sobą młodszą koleżankę. W samochodzie panowała grobowa cisza. Kobieta nawet pokusiła się o małą dygresję, stwierdzając w myślach, że obecna sytuacja mogłaby tłumaczyć pochodzenie pseudonimu podinspektora. Podobnie jak ona, Aleks nie miał ochoty na rozmowę, dlatego wolał zachować milczenie. Niezadowolony ze swojej decyzji, starał się mimo wszystko znaleźć jakiś pozytyw. „Przynajmniej ktoś odwali za mnie brudną robotę” - uśmiechnął się pod nosem, lecz chwilę później na jego twarzy pojawiło się zmieszanie - „O ile ten ktoś będzie potrafił to zrobić.”
Od razu po opuszczeniu samochodu nakazał jej rozejrzeć się dookoła i popytać gapiów, a sam udał się do techników.
- Witam panowie – podał rękę jednemu z nich, który stał najbliżej
- Cześć. To samo co wcześniej. Postrzał w serce, precyzyjnie wycelowany – tyle wiemy od patologa. Więcej...
- Tak, tak, po sekcji – rzekł znudzony – A u was jak?
- Ślady krwi, butelka po winie i tym razem... ślady opon oraz zniszczona kamera – w tym momencie jeden z nich wskazał na róg budynku, gdzie u góry znajdowało się uszkodzone, w wyniku oddania strzału, urządzenie.
- Czyli wiemy, że sprawca porusza się samochodem, tak?
- Możemy co najwyżej ustalić markę opon...
- To nic nie da – westchnął zrezygnowany – Samochodów używających jedną markę opon w tym mieście jest tysiące.

- Pani go znała? - Joasia zaczepiła starszą panią, która właśnie coś szeptała o zamordowanym do swojej koleżanki, będącej mniej więcej w tym samym wieku. Nie wiele zdołała usłyszeć, lecz na tyle, by mieć pewność, czego, a właściwie to kogo, dotyczyła rozmowa.
- A pani to kto? - odburknęła staruszka, zdenerwowana, że ktoś miał czelność przerwać jej rozmowę
- Przepraszam. Starszy aspirant Joanna Gurguła, policja kryminalna.
- A tak, mieszka dwa piętra pode mną. Szkoda, że tylko dwa.
- A co? Był złym sąsiadem? Awanturował się? - zaczęła dopytywać Joasia
- Ja pani powiem co. Żeby to nie policja, to ja bym się nie przyznała, że ja go znała. Wszyscy mieli go już dość. Pijak cholerny i złodziej, ale najgorsze, że z tego jego mieszkania to taki smród...
- Czyli twierdzi pani, że zamordowany miał wrogów?
- A żeby to tylko nas! Cała administracja kamienicy, koledzy od kieliszka, a nawet własna rodzina! Wczoraj to chyba syn u niego był. Ja się przyczaiła, bo wie pani, ja lubię wiedzieć, co się w kamienicy dzieje – w odpowiedzi policjantka uśmiechnęła się pod nosem – Kazał mu się wyprowadzić, bo mieszkanie jest na niego. Same problemy z nim miał.
- Myśli pani, że byłby zdolny... - ściszyła głos, nie chcąc, aby plotki się rozniosły. Chociaż prawdę mówiąc, daremne były jej starania. Rozmawiała przecież z osobą, która lubi mówić koleżankom, szczególnie o życiu innych osób, a te koleżanki swoim koleżankom, one z kolei przekazują dalej... i jak tu utrzymać tajemnicę?
- Każdemu cierpliwość się kiedyś kończy.
- Ma pani jakieś namiary na syna ofiary?
- Topolowa 15. Kiedyś ten pijak się chwalił, że to taki wielki, przepiękny dom z ogrodem, rozpowiadał adres, żeby każdy poszedł zobaczyć... a potem włamanie było. Pewnie on, żeby na chlanie mieć.
- Dobrze, dziękuję. Kolega spisze pani zeznania, dobrze? - kobieta pokiwała głową. Asia przywołała mundurowego, po czym w szybkim tempie się ulotniła, poszukując kolejnych świadków i tropów.

5 komentarzy :

  1. Bezimienny99722 maja 2013 15:38

    część do tej pory najlepsza. Jakoś nie darzę sympatią tej Aśki. Czekam, standardowo na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna część czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny blog, wielki Ci szacun, że masz pomysły na tak długie rozdziały, bo gdy ja piszę to hoho, o połowę mniejsze :) Wszystko dzieje się we Wrocławiu, mam blisko, pojadę to może i mnie spotka jakieś niebezpieczeństwo hehe <3 Bardzo ładnie piszesz i czytelnikowi płynnie się czyta, oby tak dalej!

    Z koleżanką zaczęłyśmy pisać opowiadanie i zbieramy czytelników. Bardzo zależy nam na opiniach, bo nie wiemy czy dalej kontynuować pisanie. Jeśli masz czas, zajrzyj: agnes-and-erica.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Meega *.*
    Czekam na więcej :)
    Kiedy kolejny ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Pozdrawiam i zapraszam http://opowiadania-kryminalne.blogspot.com/

      Usuń