środa, 8 maja 2013

Rozdział 2 - "Wielbiciel"


Cała piątka spotkała się w biurze dopiero następnego ranka. Już na wstępie Joasia została odesłana do papierów, co tylko pogorszyło, i tak nie najlepsze, samopoczucie blondynki. Kobieta westchnęła cicho, chcąc w ten sposób oddać część swoich emocji. Nieszczęśliwie dla niej, nic nie umknęło uwadze Aleksandra.
- Coś nie tak? - spytał niezbyt przyjaznym tonem, dając jej do zrozumienia, że nie życzy sobie fochów. Jeśli wydał jej polecenie, powinna wprost odmówić albo bez słowa je wypełnić. Taka reakcja, jaką zademonstrowała przed chwilą, wydała mu się być ciosem prosto w jego poważanie i szacunek w grupie.
- Nie, wszystko w porządku. Jeśli będę potrzebowała pomocy, do kogo mam się zwrócić?
- Do nikogo. Poradzisz sobie sama – odparł sucho, po czym odwrócił głowę. W tej chwili obiecał sobie, że nie poświęci jej ani trochę swojej uwagi przez najbliższe kilkanaście minut, nawet gdyby zamierzała wyskoczyć przez okno. Napięcie trochę rozładował Maciek, wracając do prowadzonego przez nich śledztwa.
- Nie podoba mi się ojciec ofiary.
- No dziwne by było, gdyby ci się podobał. Gejem przecież nie jesteś – zaśmiał się Kacper. W odpowiedzi Czerwiński pokręcił głową, uśmiechając się lekceważąco.
- Tak jak prosiłeś, dyskretnie mu się przyjrzałem – kontynuował Cichy
- I co?
- Nic – wzruszył ramionami – Normalnie, jak kochający mąż i ojciec, ewentualnie żądny zemsty za krzywdę wyrządzoną bliskim, tylko że zdezorientowany, bo nawet my nie wiemy, kogo trzeba za to winić. Masz coś do niego? Uważasz, że byłby zdolny...
- Kto go tam wie.
- Nie wyciągajmy zbyt daleko idących wniosków. Chyba nie chcecie oskarżyć niewinnego człowieka, co?
- Faktem jest, że dwa lata temu został oskarżony o molestowanie swojej sekretarki – przypomniał komisarz, podnosząc teczkę z dokumentami w górę.
- Ale nie został skazany. Skończ, bo jeszcze wpadniesz jakąś obsesję.
- Nie został skazany, bo w dziwnych okolicznościach ofiara wycofała zeznania, wyjechała z miasta i tyle po niej wiadomo! - upierał się przy swoim – Nie wydaje ci się to dziwne?
- Sugerujesz, że mógł ją zastraszyć? - wtrącił się Ernest, wychylając głowę zza ekranu komputera.
- Maciek, odpuść – wszyscy nagle spojrzeli w stronę okna, skąd dobiegł kobiecy głos. Nagle w biurze zapanowała cisza, w oczekiwaniu na reakcję komisarza. Nie wyglądał na zadowolonego z faktu, iż rozmowę przerwała im nowa koleżanka, którą nikt nie prosił o opinię. Jakby tego było mało, zwróciła się do niego po imieniu.
- Jeśli znajdziemy poszlaki, które wskażą na powiązanie tych dwóch spraw, wtedy powinniśmy prześwietlić tego ojca. Póki co powinniśmy się skupić na całym otoczeniu ofiary, a nie konkretnej osobie.
- Ona ma rację – rzekł niespodziewanie Kacper. Maciek przez chwilę przenosił wzrok, to na nią, to na niego. Cisnął teczką o biurko, obrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł z biura. Dziewczyna opuściła głowę, zdając sobie sprawę, że pozostałe trzy pary oczu wpatrują się w nią. Nie czuła się z tym zbyt dobrze. Nie chciała podnosić wzroku, wolała nie sprawdzać, co zobaczy w ich spojrzeniach. Mogła tylko podejrzewać, że są na nią źli. Jest zaledwie drugi dzień w pracy, a już musiała wtrącić swoje trzy grosze, a do tego jest skonfliktowana z Maćkiem.
- No to na co jeszcze czekasz? - Cichy upomniał Mola – Jedź do tej szkoły i spróbuj się czegoś dowiedzieć. A ty, młoda panno... - urwał, obracając w rękach długopis. Chciał się dobrze zastanowić, nim powie coś, czego mógłby później żałować – Powinnaś nauczyć się trochę cierpliwości i szacunku.
- To źle, że staram się pomóc?
- Oczywiście, że nie. Maciek po prostu odebrał to tak, że podważasz jego umiejętności. Powinnaś była najpierw... spytać...
- Jasne – mruknęła pogardliwie – Prowadziliście otwartą dyskusję. Otwartą, ale nie dla mnie. Czego bym nie zrobiła, będzie źle. Jesteście na mnie cięci, myślicie, że jestem gorsza. A on... - machnęła ręką zrezygnowaną – on to już w ogóle. Ale dlaczego? Bo jestem kobietą, tak?
- Dla ciebie to nowa sytuacja, ale dla nas także. Nie mamy pojęcia, gdzie może znajdować się granica twoich możliwości. Swoją drogą... po tym jak wczoraj wybiegłaś, nie spodziewałem się, że dzisiaj przyjdziesz – spojrzał na nią z zaciekawieniem. Zastanawiał się, jak zareaguje. Po tym jak odłożyła długopis, zorientował się, iż uderzył w czuły punkt. Joasia doskonale zdawała sobie sprawę, że musi unikać wpadek, jeśli chce im coś udowodnić, a wczorajsze opuszczenie komendy przed czasem niewątpliwie taką było.
- To się więcej nie powtórzy – zapewniła, nie podnosząc wzroku znad papierów. Aleks pokiwał głową w milczeniu. Chyba sama nie wierzyła, w to co mówi. Z Maćkiem nie będzie miała łatwego życia, on nigdy nie odpuszczał osobom, które choć raz zaszły mu za skórę. Już pierwszego dnia nie zrobiła dobrego wrażenia, a teraz tylko utwierdziła go w przekonaniu, że nie jest po jego stronie.

- Miała wrogów?
- Taki jeden gość strasznie jej nie lubił. Rozpowiadał, że Monika się puszcza, że ubiera się jak dziwka i takie tam rzeczy. W sumie to chyba byłby zdolny, żeby zrobić coś takiego – opowiedziała komisarzom jedna z koleżanek ofiary. Druga z dziewczyn stała obok i przytakiwała.
- Dane tego gościa? Imię i nazwisko?
- Paweł Wiernicki, od nas z klasy
- Numer buta? - Kacper nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, co spotkało się z dezaprobatą Maćka
- Słucham?
- Nic, proszę nie zwracać uwagi na kolegę, po prostu lubi chłopców o konkretnym rozmiarze buta.
- Maciek, jesteśmy w pracy – wycedził przez zęby, szturchając go w bok
- Nie wiem jak ty, ale ja już dawno to zauważyłem. A jak wyglądały jej relacje z ojcem? - w tym momencie Mol posłał koledze karcące spojrzenie, lecz on nic sobie z tego nie robił.
- Chyba dobre, co nie?
- Raz się tylko żaliła, że ojciec miał taki dziwny zwyczaj, czy jak to nazwać... - odpowiedziała druga
- No? - mruknął zniecierpliwiony, czując, że nie mylił się ze swoimi podejrzeniami
- Nie miał żadnych zahamowań przed oglądaniem Moniki nago – komisarze wymienili porozumiewawcze spojrzenia – Już wyjaśniam. Na przykład, kiedy się przebierała, to niby przypadkiem wchodził do jej pokoju, gdy się kąpała, wchodził do łazienki...
- Dobra dziewczyny, dzięki za pomoc – Maciek wyciągnął telefon, wybrał jakiś numer i przyłożył słuchawkę do ucha – Aleks? Słuchaj, jest robota...

W tym samym czasie Ernest wciąż zajmował się komputerem ofiary. Cichy w pokoju dziewczyny nie znalazł nic intrygującego, jednak ojciec zgodził się, aby zabrał laptopa na komendę. O ile hasło do komputera szybko udało się rozszyfrować, o tyle trudniej było dostać się do poczty elektronicznej i komunikatorów.
- Pani aspirant, mogę mieć do pani pytanie?
- Słucham – odłożyła na chwilę długopis, podniosła głowę i splotła obie dłonie. W końcu ktoś zauważył jej obecność w biurze, może w końcu będzie mogła coś zrobić, aby pomóc w sprawie. Bardzo się zawiodła, kiedy usłyszała tak banalne pytanie z ust Ernesta.
- Gdyby pani była nastolatką, jakie ustawiłaby pani hasło do maila?
- Nie ma na to reguły. Takie hasło można wymyślić nawet pod wpływem impulsu – odparła cicho, wracając do papierów. Komisarz westchnął głęboko, przeciągając się na krześle. Doszedł do wniosku, że krótka przerwa na kawę nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie – pobudzi go, odświeży umysł, a może wtedy zdoła coś wskórać.

Po rozmowie z dyrekcją Maciek i Kacper upewnili się tylko, że nazwisko Pawła Wiernickiego musi pozostać solidnie usytuowane na liście podejrzanych. Wielokrotnie doprowadzał do bójek z innymi uczniami, zaczepiał dziewczyny, często opuszczał lekcje – tak jak zresztą dzisiaj. Komisarze postanowili złożyć mu wizytę. Kiedy zapukali do drzwi, jeden raz, drugi, trzeci, otworzył im młody chłopak, ubrany zaledwie w same bokserki. Nie czekając na zaproszenie, wcisnęli się do środka.
- Ej, co to ma znaczyć?! - warknął, łapiąc za rękaw Kacpra. Gdy ten pokazał mu odznakę, chłopak natychmiast rozluźnił pięść. Jego twarz zbladła. Wyglądało na to, że ma coś do ukrycia, inaczej chyba nie przestraszyłby się tak bardzo wizyty policjantów. Choć Mol uznał to za zbyt banalne, żeby to on był sprawcą, to jednak okoliczności wskazywały na niego.
- Co cię łączy z Moniką Mierczewą?
- Nic – odparł lekko podenerwowany
- Nic? Podobno ją nękałeś i rozpowiadałeś jakieś dziwne, często nieprawdziwe historie o niej
- Ojejku, fajna dupa z niej! Chciałem ją poderwać, ale ona mierzyła wysoko i w ten sposób chciałem ją przekonać...
- Przekonać do czego? Żeby poszła z tobą do łóżka? Ale się nie udało, więc postanowiłeś ją zgwałcić – zarzucił, odpychając go lekko
- O nie, to nie tak! - uniósł ręce w geście niewinności – Może i lubię trochę pobzykać, ale bez przesady! Jak laska nie chce, to się na siłę nie pcham!
- Jasne, bo ci uwierzę. Gdzie byłeś dzisiaj rano?! - złapał go za gardło i przycisnął do ściany
- W domu – nagle poczuł, że ręka komisarza zaczyna się zaciskać na jego szyi – Z nią – dodał, na widok prowadzonej przez Maćka nastolatki, owiniętej kołdrą.
- Zbieraj się. Jedziemy na komendę – zarządził Czerwiński – No chyba że wolisz zostać w samych gaciach – dodał na widok nietęgiej miny chłopaka.
- Ale za co?!
- Za jajco kurwa! - pchnął go w kierunku sypialni – Seks z nieletnią, gwałt, jak ci mało, to znajdziemy coś jeszcze!

Na przesłuchaniu zatrzymanego Pawła Wiernickiego nie dowiedzieli się nic nowego. Powtórzył to, co powiedział już w domu, na niektóre pytania w ogóle nie chciał udzielić odpowiedzi, a na pozostałe po prostu jej nie znał. Wydawało się, że to jednak nie on, a Maciek od razu wszystkie podejrzenia skierował na ojca ofiary. Cichy nawet przez chwilę miał wątpliwości, czy dobrze robi, właśnie jemu oddając przesłuchanie. Szybko jednak uspokoił go Kacper, twierdząc, iż zdesperowany Czerwiński mocno przyciśnie podejrzanego do ściany, chcąc udowodnić jego winę, a co za tym idzie, wyciągnie z niego możliwie jak najwięcej informacji.
- Będziemy tu tak siedzieć i się patrzeć na siebie? - mruknął zniecierpliwiony ojciec ofiary – Chcę jechać do córki!
- A co, brakuje już widoku nagiego, kobiecego, młodego ciałka? A może dużą, jędrną pierś albo pośladek chciałoby chwycić, co?!
- Toż to jakieś pomówienia! Ja pana zaskarżę, zniszczę pana! Znam przełożonych, jest pan skończony! - odgrażał się, wymachując pięścią
- Zamknij się. Mam czas, mogę poczekać. Monice nic już nie grozi, bo sprawca siedzi.
- To nie ja! Naprawdę wierzycie, że mógłbym zrobić coś takiego własnej córce?!
- Wiesz, sami w domu, w jednym pomieszczeniu, dziewczyna jest naga, bezbronna, krew zaczyna uderzać do głowy, a w spodniach... - nie dokończył, gdyż ojciec ofiary uderzył pięściami w stół, po czym skrył twarz w dłoniach.
- Powiesz jak było, czy sam mam uzupełnić wiadomości?
- To nie tak. To nie jest tak! - wołał zrozpaczony
- Więc jak? - przedłużająca się cisza coraz bardziej irytowała komisarza – No jak było, do cholery?!
- Ja... jestem uzależniony... lubię patrzeć na kobiece ciało... to jest silniejsze ode mnie, muszę wykorzystać każdą okazję!
- To się leczy, człowieku – wycedził przez zęby, spoglądając mu prosto w oczy. Brakowało w nich spokoju, pewności siebie, którymi epatował zatrzymany na początku przesłuchania. Nie wyglądało na to, by był w stanie zmyślać.
- Poszedłeś za nią, straciłeś kontrolę i ją zaatakowałeś – dokończył cicho Czerwiński
- Nie – wyszeptał ze łzami w oczach – Nigdy jej nie tknąłem i nigdy bym tego nie zrobił.
Maciek wyprostował się, po czym bez słowa opuścił pokój przesłuchań.
- To nie on – rzucił, mijając kolegów, którzy przyglądali się rozmowie zza szyby.

Poruszenie w biurze wywołał dopiero telefon ze szpitala – Monika wybudziła się ze śpiączki. Ze względu na wieczorową porę, Cichy zdecydował, że jedna osoba pojedzie porozmawiać z ofiarą, natomiast pozostali kończą pracę w dzisiejszym dniu. I tak oto wybrał siebie, z dwóch powodów: aby nie zatrzymywać kolegów po godzinach, a także dlatego, że to właśnie on ma największe doświadczenie, które może mieć w tym przypadku kolosalne znaczenie.
Lekarz zezwolił na chwilę rozmowy, zaznaczając co chwila, żeby nie była ona zbyt męcząca dla nastolatki. Aleks delikatnie odsunął drzwi i prześlizgnął się do środka. Monika leżała sztywno na łóżku, w ogóle nie reagując na otoczenie. Mogłoby się zdawać, że nie ma z nią kontaktu. Komisarz był jednak na tyle doświadczony, by wiedzieć, że tak to tylko wygląda z zewnątrz. W rzeczywistości, słyszała wszystko, rozumiała, lecz w taki sposób próbowała odciąć się od świata, od krzywdzących wydarzeń i wspomnień, które już na zawsze pozostaną w jej pamięci.
- Spokojnie, nie bój się. Jestem z policji – zaczął łagodnym głosem, starając się wzbudzić zaufanie – Chcę chwilę pogadać, mogę? Szukam tego, który cię skrzywdził. Jeśli go znajdę, odpowie za to, co ci zrobił.
„Nie no, to bez sensu. Ona najwyraźniej ma to gdzieś. Chciałaby zapomnieć i nie dopuszcza do siebie myśli, że to naprawdę się stało.” - przeszło mu przez myśl
- Wiem, że to dla ciebie trudne. Wiem, że cierpisz. Nie cofniemy czasu, ale sprawiedliwości może stać się zadość. I to dzięki tobie – dziewczyna przymknęła oczy, dając do zrozumienia, że ma już dość obecności komisarza. Mimo to, postanowił spróbować jeszcze raz.
- Widziałaś go? Wiesz kto to?
Nie uzyskał odpowiedzi. Tym razem dał za wygraną. Było zbyt wcześnie, by móc nakłonić ją do mówienia. Najwidoczniej będą musieli poczekać, aż choć trochę otrząśnie się po traumatycznych przeżyciach, a wtedy spróbują ponownie.
Lekko zawiedziony, wyszedł ze szpitala. Choć nie spodziewał się, że śledztwo nagle ruszy gwałtownie do przodu, to jednak miał nadzieję, iż pojawi się przynajmniej niewielki promyk nadziei. Z ponurą miną otworzył drzwi samochodu i usiadł w fotelu kierowcy. Nie mógł wiedzieć, że kilkanaście metrów dalej stoi samochód, z którego jest obserwowany...

3 komentarze :

  1. Pierwszy rozdział był moim zdaniem lepszy, ale ten wcale nie jest zły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz ciekawiej czekam na nastepny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż za dyskryminacja! Z takim podejściem, to Joasi łatwo nie będzie. Nawet nie ma okazji, żeby się wykazać.
    Aleks też nie zachowuje się w porządku. Zamiast zintegrować nową koleżankę z resztą grupy, to daje jej do zrozumienia, że nic tu po niej. Chyba liczy, że któregoś dnia wyjdzie i nie wróci, i po kłopocie!
    Tak czułam, że żaden z podejrzanych nie okaże się gwałcicielem. To by było zbyt proste, a tak nasi policjanci jeszcze się trochę pomęczą. A może zbyt szybko założyli, że podejrzani są niewinni i któryś z nich jest doskonałym kłamcą? Na razie nie ma żadnych konkretów. Mimo wszystko, ojciec dziewczyny mnie odrzucił. Okropny typ!
    A Monika się obudziła, tylko nie chce współpracować. Kolejna przeszkoda do rozwiązania, a nawet nie wiadomo, czy widziała napastnika albo, czy będzie w stanie go rozpoznać.
    Nie ma lekko w tej pracy. Ciekawa jestem, jak to wszystko się rozwiąże. Sama na razie nie będę zgadywać, bo pewnie nie trafię. Poczekam, aż coś więcej się wyjaśni.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń