czwartek, 8 sierpnia 2013

10. Dzień zemsty cz. 2

Kilka minut później przyjechał zawiadomiony telefonicznie Ernest. Pospiesznie rozejrzał się na miejscu zbrodni, a następnie pociągnął za sobą Joasię na bok.
- Jak on się czuje?
- Kto?
- Maciek.
- Fatalnie. Zamknął się w łazience i nie chce z nikim gadać. O Boże, a jak on coś sobie zrobi?
- Jak usłyszy o żonie to już na pewno.
- Co?
- Nie wiem czy powinienem ci mówić, bo prosił mnie o dochowanie tajemnicy... ale sam nie wiem już co robić. Poprosił mnie, żebym śledził jego żonę, bo podejrzewał ją o romans. I się nie mylił... Ma kogoś.
- Kogo?
- Tym kimś jest Aleks.
- Nasz Aleks?!
- Ciszej, bo jeszcze ktoś usłyszy. Tak, on. Dla Maćka to będzie dodatkowy cios, że żona puszcza się z kumplem.
- Nic mu nie mów, dobra?
- I tak się dowie. Prędzej czy później.
- To lepiej później. Niby jest twardy, ale teraz rozkleił się jak dziecko. Nadmiar złych wiadomości może mu zaszkodzić.
- Skoro tak mówisz...
Około godziny później w domu pojawiła się żona Maćka. Kiedy usłyszała o śmierci swoich dzieci, wpadła w histerię i wybiegła z budynku. Policjanci nawet nie zauważyli, kiedy to się stało. Nie było sensu gonić za kobietą.
- Świetnie kurwa, świetnie – warknęła zdenerwowała aspirant Gurguła – Maciek! Otwieraj do cholery jasnej!
Chwilę później komisarz stanął przed nią – z opuchniętymi od płaczu oczyma, potarganą koszulą, mokrymi od łez rękawami, ledwo stojąc na nogach. Żal i współczucie szybko wyparły z niej złość. Zamiast solidnie opieprzyć kolegę z wydziału, przytuliła go, szepcząc, że wszystko się jakoś ułoży.
- Twoja żona tu była
- No i?
- Chyba do niej nie dotarło, co tak naprawdę się stało.
- Wiesz co? Mam ją w dupie. To małżeństwo przez ostatni miesiąc trzymało się tylko ze względu na dzieci. Teraz to... teraz to nawet Źrebak ją może dorwać.
- Nie mów tak! Tak nie można!
- Owszem, można. Ona mnie olała, puszcza się z innym.
- Masz dowody?
- Wkrótce będę miał. To tylko kwestia czasu.
Rozmowę przerwał im dzwoniący telefon komisarza.
- To Kerzyk. Masz, odbierz. Powiedz mu... że jestem niedysponowany
- Nie poznaję cię...
- Albo wiesz co? Daj, ja z nim pogadam. Znajdę tego sukinsyna Źrebaka i zabiję. A potem niech się dzieje co chce.
- To jednak lepiej jeśli ja odbiorę.

W tym samym czasie, dom Cichego. Policjant wszedł i zamknął za sobą drzwi, nie zauważając niczego podejrzanego. Zostawił na stole w kuchni torby z zakupami i dopiero wtedy ujrzał otwarte okno.
- Wydaje mi się, że je zamykałem przed wyjściem – powiedział do samego siebie
Wyciągnął ręce, żeby teraz dokonać tej czynności, a kiedy dotknął klamki, poraził go prąd. Ciało nieprzytomnego mężczyzny bezwładnie upadło na podłogę.

- Gdzie do jasnej cholery jest Kacper?! - denerwowała się Joanna
- Pewnie zabalował wczoraj z jakąś panną. Spodziewaj się go w poniedziałek po południu.
- Kurde, jest potrzebny teraz! Kerzyk jest wściekły.
- Ten Kerzyk? Inspektor Kerzyk z komendy wojewódzkiej?
- O ja pierniczę.
- Ty się lepiej zastanów, gdzie jest Źrebak. Tak w ogóle, co o nim wiemy?
- Na komendzie wojewódzkiej są akta. Jedziemy?
- Jasne. Czekaj chwilę, tylko powiem mundurowym, żeby ktoś śledził Maćka. Postanowił prowadzić śledztwo na własną rękę i kto wie co mu strzeli do głowy.
- Może znajdzie go szybciej niż my?
- Tego się właśnie boję. Już nie chodzi o Kerzyka, ale o to, co mu zrobi za śmierć dzieci.
Pół godziny później, komenda wojewódzka we Wrocławiu.
- Słuchajcie, przykro mi z powodu waszego kolegi – westchnął inspektor Kerzyk – Znaczy, chodzi mi o to, co się stało w jego domu. Ale musicie o tym zapomnieć, przynajmniej na czas pracy. W tej chwili najważniejsze jest, żeby znaleźć Źrebaka i powstrzymać go przed kolejnymi zbrodniami. Wysłałem kolegów z trzeciego do jego rodziny i starych znajomych, a ci z czwartego sprawdzają stare kryjówki. Wy pokręcicie się w takich opuszczonych okolicach, jakieś meliny, obrzeża miasta... Może coś znajdziecie.
- Póki co, musimy znaleźć żonę komisarza Czerwińskiego.
- Słucham?
- Źrebak nie wyjdzie z miasta, dopóki nie zemści się za aresztowanie. To dlatego zabił dzieci komisarza, a prawdopodobnie będzie chciał dorwać także jego żonę.
- Gdzie ona jest?
- Nie mamy pojęcia.
- Chcielibyśmy także zobaczyć akta poszukiwanego – dodała śmiało Joasia
- Proszę, proszę – podał im teczkę podpisaną „Źrebak”
- Józef Źrebak, urodzony 3 października 1964 we Wrocławiu, syn Genowefy i Wojciecha, skazany w 2007 roku na dożywocie za zabójstwo żony i jej kochanka. Narzędziem zbrodni była siekiera, lecz nigdy jej nie znaleziono...
- Maciek wspominał coś, że na końcu Źrebak będzie chciał odrąbać mu rękę, prawda?
- No tak.
- Myślisz, że zrobi to tą samą siekierą? Znajdź adres zamieszkania
- Wrzosowa 13.
- Panie inspektorze, pan wybaczy, ale chyba mamy jakiś trop – Ernest zwrócił się do inspektora, po czym razem z Joasią wybiegli z biura.

Kilka minut później, dom poszukiwanego.
- Ile tu kurzu i pajęczyn! - narzekała Gurguła
- Wygląda, jakby przez 6 lat nikt tu nie był.
- Bo chyba to prawda. Sprawdzamy szopę?
- To chyba nasza ostatnia nadzieja, że coś tu znajdziemy.
Zgodnie z zapowiedzią, udali się więc do budynku obok. Już mieli wchodzić jak do siebie, kiedy usłyszeli jakiś hałas. Oboje zgodnie chwycili za broń.
- Na 3, 2, 1 wchodzimy – szepnął do niej, na co odpowiedziała skinieniem głowy
- Trzy, dwa... jeden!
- Policja, na ziemię, łapy na kark! - krzyczeli równocześnie, wbiegając do środka. Napotkali tam zaniedbanego mężczyznę, który na ich widok przestraszył się, wypuścił butelki z rąk i posłusznie wykonał polecenia. Komisarze skuli go i zabrali na Jabłkową.

W czasie gdy Joanna przesłuchiwała zatrzymanego, Ernest rozmawiał z jednym z policjantów, pracujących na co dzień w trzecim komisariacie.
- Nasz zatrzymany to Sebastian Orlicki, ma opinię drobnego pijaczka, czasem jak za dużo wypił to mundurowych wzywali na interwencję. Koleżanka właśnie próbuje ustalić, co robił w domu poszukiwanego Józefa Źrebaka. A jak u was?
- No cóż, komisarzu... rodziny to on tutaj nie miał za wiele. Zresztą, wyparli się go po zabójstwie żony. Nie chcieli mieć do czynienia z psychopatą.
- Psychopatą?
- Z tego co nam powiedzieli, przejawiał takie skłonności. Był dość nadpobudliwy i przesadnie wymagający. Sugerowali nawet zaburzenia osobowości, ale nie leczył się psychiatrycznie.
- Czyli od czasu zabójstwa nie mają z nim kontaktu – kolega po fachu przytaknął – A co u tych z czwartego?
- Z tego co mi wiadomo, też czystka
- Dobra, dzięki. Wracajcie do Kerzyka, na razie.
Ledwie mężczyzna opuścił biuro, pojawiła się w nim Joasia.
- I jak?
- Twierdzi, że nocował tam od kilku dni, bo jak obserwował to nikogo tam nie było. Nie zauważył nic podejrzanego, a dzisiaj wyszedł rano szukać złomu i dopiero chwilę przed naszym wejściem wrócił.
- Cholera. Czyli nawet jeśli Źrebak wrócił na stare śmieci, to nikt go nie widział.
- A może jednak? Pojadę i popytam sąsiadów.
- Spróbuj, może to coś da.

Dochodził wieczór. Komisarz Ciszniewski dopiero teraz odzyskał przytomność. Dopiero kiedy spróbował się poruszyć zorientował się, że jest przywiązany do rury łańcuchem. W ciemności nie mógł zobaczyć, gdzie jest. Przypomniał sobie ostatnie wydarzenia przed utratą przytomności i zrozumiał, że to otwarte okno to jednak nie był przypadek.
Nie wiedział jak długo czekał. Z pewnością minęło kilka minut, nim w pomieszczeniu zapaliło się światło. Dopiero gdy ujrzał znajome ściany stwierdził, że jest u siebie w piwnicy. Drzwi otworzyły się i stanął w nich mężczyzna. Komisarz od razu go rozpoznał.
- Źrebak – wycedził przez zęby
- We własnej osobie. Jak podobały się elektrowstrząsy?
- Nie ujdzie ci to na sucho.
- Ależ oczywiście, że nie! Za kilka godzin całe to pomieszczenie wypełni się wodą. Mam nadzieję, że umiesz pływać. O ile uda ci się wyswobodzić, w co jednak wątpię.
- No i co ci to da? I tak cię złapią i pójdziesz siedzieć!
- Satysfakcję. Czekałem na ten dzień od 2007 roku, od kiedy tylko spotkałem was. Aż w końcu nadszedł. Moje pięć minut, których nie zmarnowałem. Komisarz Czerwiński opłakuje już śmierć swoich dzieci, a już za kilka godzin zostanie wdowcem.
Wypowiadając ostatnie słowa odwrócił się i wciągnął do piwnicy nieprzytomną żonę Maćka. Aleks zamarł. O ile to, że on znalazł się w niebezpieczeństwie, nie było takie straszne, to obecność kochanki wprowadziła nerwową atmosferę.
- Nie rób jej krzywdy, proszę.
- Dobijała się do twoich drzwi, więc co miałem zrobić? Jeszcze zwróciłaby czyjąś uwagę, a po co nam to? Swoją drogą, miałem genialny pomysł. Który z twoich kolegów wpadnie na to, że ukrywam się w domu podinspektora Ciszniewskiego? Za głupi na to są!
- Wkrótce się przekonasz, jak bardzo się mylisz.
- Zobaczymy – wyszedł na chwilę, by wrócić z wężem ogrodowym, z którego lała się już woda
- Patrycja! Patrycja, obudź się! Proszę cię, błagam! Otwórz oczy, nooo! - wołał do kochanki
- Możesz sobie krzyczeć, ale to nic nie da. Dałem jej taką dawkę leków nasennych, że nawet jakby stado słoni przebiegło tuż obok, nie ruszy się. Utopienie to tylko formalność.
- Jeszcze pożałujesz gnoju!
- Może kiedyś spotkamy się w piekle – zaśmiał się, po czym opuścił powoli napełniające się wodą pomieszczenie.

Godzinę później, dom komisarza Ciszniewskiego. Przebywający tam Źrebak usłyszał pewien hałas na piętrze. Nie zastanawiając się ani chwili, pospieszył po schodach, aby sprawdzić co tam się dzieje. W pewnej chwili przed oczyma mignęła mu jakaś postać, która kopnęła go w brzuch. Przestępca zachwiał się i spadł ze schodów.
- Kto jak kto, ale ja nie jestem na tyle głupi, żeby cię nie znaleźć – odezwał się Czerwiński, schodząc na dół
- No proszę, proszę – skrzywił się, próbując wstać – Jak tam spotkanie z dziećmi. Szkoda, że nie mogłeś z nimi porozmawiać.
Wściekły policjant złapał go za ubranie, szarpnął do góry, a następnie rzucił przeciwnikiem o ścianę.
- Pożałujesz tego śmieciu.
- Mówiłem to samo 6 lat temu, pamiętasz? Wyśmiałeś mnie. Ale dzisiaj udowodniłem ci, że wcale nie żartowałem.
Mężczyźni mierzyli się spojrzeniami, wciąż stojąc na swoich miejscach. Nie potrzeba było wiele, aby jeden rzucił się na drugiego z pięściami. Awantura wisiała w powietrzu.
- Nie wyjdziesz stąd żywy – wycedził przez zęby Maciek
- To się jeszcze okaże... Nie chciałbyś przewieźć się na tamten świat za dziećmi? Nie chcesz ich tam spotkać, co? Ja ci tej drogi na pewno nie ułatwię!
- Za to ja poślę cię prosto do piekła.
Niemal równocześnie sięgnęli po swoje pistolety. Stali naprzeciw siebie w odległości około pięciu metrów, mocno ściskając w dłoniach bronie wycelowane w przeciwnika. Żadnemu z nich ręka ani drgnęła. Wydawało się, że za chwilę w tej samej chwili nacisną spust, lecz Źrebaka zdekoncentrował hałas wyważanych właśnie drzwi.
- Maciek, nie rób tego! - krzyknęła Joasia, widząc na co się zanosi. Mimo to, policjant nacisnął na spust. Zaraz potem, oddał jej broń, a Ernest sprawdzał puls postrzelonego przestępcy.
- Nie żyje.
- Mnie by nie zabił, ale was mógłby...
- Maciek, nie musiałeś strzelać mu w serce.
- Powiedzmy, że mi ręka zadrżała. Skąd wiedzieliście, że tu jestem?
- Kazaliśmy... kazaliśmy cię śledzić – wyjaśniła Gurguła – Wybacz.
- Dobra, kij z tym. Ej, słyszycie to? Piwnica.
Cała trójka natychmiast zerwała się z miejsca, aby sprawdzić co tam się dzieje. Zobaczyli węża ogrodowego, lecz nie przywiązali do niego wagi, dopóki nie napotkali wody na ostatnich schodach.
- Ernest, znajdź źródło i zakręć wodę! - zawołał Czerwiński, podchodząc do drzwi. Woda sięgała mu do ramion i stawiała duży opór.
- Aśka, pomóż mi.
Kiedy oboje uporali się z drzwiami, zobaczyli Cichego przykutego do rury. Poziom wody ustabilizował się na wysokości jego szyi. Na widok kolegów z komendy odetchnął z ulgą.
- Złapaliście go?
- Jest martwy – odparł niewzruszony Maciek
- Słuchaj, twoja żona... tam pod wodą, na podłodze. Utopił ją.
- Mieliście romans? Nie patrz tak głupio na mnie, myślałeś że niczego nie zauważę. Skojarzyłem pewne fakty i brakowało mi tylko potwierdzenia. To, że była u ciebie, w zupełności mi wystarczy. No chyba nie powiesz mi, że Źrebak specjalnie się fatygował, skoro mógł ją zatłuc od razu!
- Cichy. Skończ tę farsę. On i tak się wszystkiego dowie.
- Nie, nie wierzę. Aśka, ty też o tym wiesz? Ja pierdolę – złapał się za głowę
- Tak, mieliśmy romans – Aleks się przyznał
- Ty ciesz się, że już nie mam broni przy sobie! Bo jakbym miał, to oprócz zemsty Źrebaka na mnie za aresztowanie i mojej na nim za dzieci, to jeszcze ciebie bym zapierdolił.
Po tych słowach wściekły mężczyzna wyszedł na zewnątrz, nie zwracając na nikogo uwagi.

5 komentarzy :

  1. Genialny scen, nie mam się do czego przyczepić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre, nawet bardzo dobre. Paradoksalnie ta sytuacja może dać oczyszczenie, może nawet opamiętanie niektórym postaciom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super scen,nic dodać nic ująć.Czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny scenek?

    OdpowiedzUsuń