sobota, 3 sierpnia 2013

9. Dzień zemsty cz. 1

Sobota, siódma rano. Komenda na Jabłkowej.
- Cześć Ernest. A ty co tak wcześnie w pracy? Dyżur masz czy co? - Czerwiński podszedł do kolegi i uścisnął mu dłoń
- Cześć Maciek. A wiesz, jakoś tak nudno w domu to myślałem, że tutaj przyjadę.
- I co?
- No właśnie jajco. Tu wcale nie jest lepiej. Ja rozumiem, że sprawy żadnej nie ma, bo ledwo co jedną rozwiązaliśmy, ale żeby żadnych raportów nie było?
- Żartujesz?
- No skąd. Widzisz, a potem stary w tygodniu dowali nam tyle roboty, że się nie wygrzebiemy.
- Nawet dobrze się składa, że ci się nudzi.
- Tak?
- Powiedziałem żonie, że cały weekend pracuję. Tak, wiem że to dziwnie brzmi, ale jakby tak się przyjrzeć z mojej perspektywy, to całkiem inaczej to wygląda. Muszę prosić cię o pomoc, ale... obiecaj że dochowasz tajemnicy
- No jasne. Wal śmiało, w końcu jesteśmy kumplami.
- Jestem pewien, że moja żona ma romans. Z tego małżeństwa już nic nie będzie, pozostaje tylko rozwód. Ale w tej chwili ona ma mnie w garści, bo udowodni w sądzie, że małżeństwo rozpadło się z mojej winy, bo to ja przesiadywałem w pracy długimi godzinami. Ale rozprawa może potoczyć się inaczej, jeśli będę miał dowód na jej zdradę.
- Rozumiem, że ja mam ci go dostarczyć, tak?
- Tak. Jesteś dobry w obserwacji, więc chciałbym, żebyś śledził moją żonę. Wie, że do późna będę w pracy, dlatego myślę, że spotka się z tym swoim kochasiem. Jakby co, będę cię krył przed starym.
- Starego dzisiaj nie ma.
- Poważnie? Chory czy co?
- Spowiada się przed komendantem wojewódzkim. Znaczy pojechał gadać o awansach, głównie za tę akcję z menelami. Aleks też tam będzie.
- Czyli co? Sam dzisiaj zostaję?
- Na to wychodzi. Jak coś się będzie działo, dam ci znać.
- Dzięki.

Trzy godziny później. Maciek wraca do biura ze sklepu. Ledwie zdążył odstawić zakupy, zadzwonił telefon.
- Biuro podinspektora Ciszniewskiego, przy telefonie nadkomisarz Czerwiński.
- Kerzyk z tej strony. Ilu macie ludzi w gotowości?
- Tak właściwie to... dzisiaj tylko ja jestem. Stało się coś?
- Źrebak uciekł z więzienia.
- Ten Źrebak?
- Tak, ten co aresztowaliście go z podinspektorem sześć lat temu. Proszę zebrać jak najwięcej ludzi z biura i stawić się na komendzie wojewódzkiej, do mojej ekipy, znaczy się inspektora Kerzyka.
- Oczywiście, do zobaczenia.
Zaraz po rozmowie wykręcił numer do Kacpra. Pech chciał, że telefon nadkomisarza Mola nie odpowiadał. Wściekły Czerwiński zaklął pod nosem. Pozostało mu tylko mieć nadzieję, że Joanna zgodzi się przyjechać, bo w przeciwnym razie będzie zmuszony ściągnąć z powrotem Ernesta.

Sobota, 11:20. Komenda wojewódzka.
- Niestety, dzisiaj nikogo więcej nie ma. Weekend – powiedział do inspektora Maciek
- No nic, dobre i to. Ale tej młodej damy nie kojarzę. Chyba jeszcze się nie spotkaliśmy.
- Nie było okazji. To starszy aspirant Joanna Gurguła. Pracuje z nami już około półtora miesiąca, jest zdolna i ambitna, nie boi się wyzwań. Prawda Asiu?
- Poniekąd – przytaknęła blondynka
- Ściągnąłem jeszcze kilka osób z trzeciego i czwartego komisariatu. Sprawę jednak poprowadzicie wy, ponieważ jesteście najbardziej odpowiednią grupą do tego. Nie będę ukrywał, że prócz kompetencji i doświadczenia wziąłem pod uwagę także to, że to pan i Ciszniewski aresztowaliście Źrebaka przed laty.
- Rozumiem, że drogi poza miasto są kontrolowane przez naszych ludzi, a patrole mają jego zdjęcie.
- Oczywiście. Nie sądzę, żeby był w stanie wyjechać z Wrocławia bez dobrego kamuflażu.
- Chcielibyśmy porozmawiać ze strażnikami, którzy brali udział w tym transporcie.
- Jeden z nich jest postrzelony i leży nieprzytomny w szpitalu, ale pozostali dwaj czekają na dole. Wciąż są w szoku i nie mogą uwierzyć, w to co się stało.
- Będę informował na bieżąco o nowych faktach inspektorze. Aśka, chodź.

Chwilę później – rozmowa z konwojentami.
- Starszy aspirant Gurguła, nadkomisarz Czerwiński. My w sprawie Źrebaka.
- Ja kierowałem, nie widziałem co się dzieje z tyłu. W pewnej chwili usłyszałem hałas i jego głos, że zabije Marcina, jak się nie zatrzymam i nie otworzę drzwi. Spojrzałem przez kratkę do tyłu, a on faktycznie trzymał broń przy jego głowie.
- Pan jest Marcin? - zwróciła się do drugiego z mężczyzn
- Tak. Kompletnie nie wiem jak to się stało, spojrzałem na drzwi, a po chwili usłyszałem, jak mi groził.
- A co w tym czasie robił pański kolega, który został postrzelony?
- Nie mam pojęcia. Może coś go zamroczyło, bo mówił mi wcześniej, że w nocy nie czuł się najlepiej. Radziłem, żeby poszedł do domu, ale on uparcie twierdził, że da radę. Kiedy Źrebak zabrał mi broń, on się rzucił na niego z pięściami i podczas tej strzelaniny...
- Co dalej?
- Zabrał torbę, pistolet i zapewne uciekł, a nas zamknął w wozie. Wezwaliśmy pomoc przez telefon.
- Dokąd miał zostać przewieziony? - inicjatywę przejął Czerwiński
- Do Legnicy.
- A za co?
- Prowokował bójki. Nigdy nie zaczynał pierwszy, ale rzucał pikantne teksty, podnosił ciśnienie współwięźniom, aby ci go atakowali. Wydaje mi się, że już wtedy szukał szansy na ucieczkę. Choćby właśnie przez transport albo chociaż wizytę w szpitalu...
- Dobra, na razie to wszystko. Trzymajcie się jakoś.
- Maciek? - zapytała Joanna, kiedy odeszli kawałek
- Tak?
- Myślisz, że będzie chciał się na was odegrać? No za to zatrzymanie sprzed lat.
W odpowiedzi komisarz zaniósł się śmiechem.
- Moja droga, musisz się jeszcze wiele nauczyć.
- To znaczy?
- W jego obecnej sytuacji, porywanie się na policjanta to istna głupota. Ma teraz inny problem na głowie – nie dać się złapać.
- Okej, nie zaatakuje tutaj, ale wieczorem, gdy Aleks albo ty będziecie sami?
- Jeśli chcesz mnie wystawić na przynętę to powiedz wprost.
- Być może dzięki temu go złapiemy.
- Aśka, ja mam rodzinę. Chrzanić to, że się sypie, ale mimo wszystko nie mogę ryzykować. Pogadaj z Cichym, powinien gdzieś tu być ze starym. Mieli gadać z komendantem wojewódzkim o awansach.
Zostawiając ją na komendzie z myślami o prowokacji, sam pojechał do aresztu, w którym do dzisiaj przebywał zatrzymany niegdyś przez niego mężczyzna. Przedstawił się wartownikowi, wyjaśnił wszystko, a już kilka chwil później otrzymał zgodę od naczelnika na spotkanie ze współwięźniami Źrebaka. Pewnym krokiem przechadzał się po celi i z pogardą spoglądał na trójkę skazanych.
- No więc? Który z was trzymał się go najbliżej?
- Wszystkimi pomiatał. Bo jak jesteś wariatem to każdy się ciebie bał... Nie było dnia, żeby nie opowiadał, jak to zabił żonę i jej kochanka siekierą i to ze szczegółami.
- Skoro tak się lubił przechwalać, to może mówił coś o planach na przyszłość? Co?
Tym razem żaden z nich nie odpowiedział. Lekko poirytowany mężczyzna podszedł do nich bliżej.
- Źle wam tutaj? Pozbyliście się dominatora, możecie tu mieć raj, jak na więzienne warunki. Po co się oburzać, że z psami nie gadam albo rżnąć głupa, że ja nic nie wiem. Tak bardzo chcecie trafić tam, gdzie wazelina to najbardziej pożądany towar, żeby tyłka nie rozsadzało? Albo w miejsce, gdzie tacy jak wy czyszczą kible językami? Zastanówcie się dobrze, bo jak już stąd wyjdę to nie ma odwrotu.
Chciał już zapukać do drzwi, lecz wtedy odezwał się jeden z nich.
- Coś tam mruczał pod nosem.
- Co konkretnie?
- Że, przepraszam za wyrażenie, ale zapierdoli całą rodzinkę pana komisarza a na końcu ujebie rękę i zostawi pana tak przy życiu.
- Kurwa... - drżącymi rękoma wyciągnął telefon – Aśka? Weź patrol i jedź do mojego domu. Tak, teraz! Natychmiast! Źrebak na nich poluje. No nie zadawaj więcej kretyńskich pytań, tylko jedź!
- Mówił też, że gdyby miał pana zabić, to żadna zemsta by była. Chce zmarnować panu życie, jak zrobił to pan jemu.
- Sam sobie zmarnował. Choć nie wiem czy sam nie zapierdoliłbym kochanka żony jak on...
- To jak będzie z nami?
- Dzięki chłopaki. Jak będzie po wszystkim, pogadam z naczelnikiem o jakichś ulgach. Dodatkowe widzenia albo przepustki...
- Tylko proszę nie zapomnieć!
- Wy się nie bójcie, mam dobrą pamięć.

W tym samym czasie, hala targowa. Ernest cały czas obserwował żonę Maćka. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy zobaczył, że kobieta spotkała się z Aleksandrem Ciszniewskim, tym samym, który pracował z nimi na komendzie.
- Przecież miał być u komendanta wojewódzkiego... - powiedział do samego siebie. Jednak gdy spojrzał na zegarek, zrozumiał że już dawno po rozmowie. Nie miał jednoznacznych dowodów na zdradę, dlatego kontynuował obserwację.
- A może on tylko pomaga jej w zakupach?
Sam siebie oszukiwał, nie chcąc wierzyć w to, by Cichy mógł być taką świnią. Zawsze zapewniał, że nie związałby się z żoną przyjaciela. Ostatecznym ciosem, przekonującym każdego, był namiętny pocałunek, kiedy mężczyzna kupił jej suknię. Ernest pokręcił głową i zadzwonił do Aleksa.
- O co chodzi? Nie mam teraz czasu.
- Czekaj na mnie w kawiarni tuż za rogiem. Zaraz tam będę.
Niczego nie podejrzewający Ciszniewski stawił się na spotkanie.
- Sypiasz z nią?
- Z kim?
- Nie udawaj. Widziałem was przed chwilą. Posuwasz żonę Maćka?
- To nie twoja sprawa.
- A właśnie że moja! Jestem waszym kumplem i moim obowiązkiem jest zrobić coś z tym, zanim jedno z was zrobi krzywdę drugiemu przez kobietę.
- To było silniejsze ode mnie. Wiesz jak to jest, kiedy kogoś kochasz i czujesz, że nie możesz bez niego żyć? Nic nie poradzę że...
- Słuchaj, gówno mnie obchodzą twoje tłumaczenia. Takich rzeczy się kumplowi nie robi! Przecież tyle lat się znacie z Maćkiem, przyjaźnicie się i chcesz to tak po prostu przekreślić?
- Nie potrafił zaspokoić jej potrzeb, więc powinien pogodzić się z kimś, że poszła do innego, z którym jest szczęśliwa.
- Więc to stąd te wszystkie uwagi i prowokacje. Nie poznaję cię.
- Nikt nie będzie stawał na drodze do naszego szczęścia. Ani ty, ani Maciek.
- Więc nie przerwiesz tego romansu?
- Nie. Możesz lecieć na skargę do Maćka. Aha, jeszcze jedno. Zrób coś z tą swoją zazdrością, bo że ty jesteś nieudacznikiem w kwestii życia prywatnego to nie znaczy, że każdy ma żyć tak jak ty. Nie jestem księdzem, żeby żyć w celibacie. Mogę się pieprzyć z kim chcę i kiedy chcę, a wam nic do tego.
- Kompletnie mu odwaliło – pomyślał komisarz Szewc.

Kiedy Maciek podjechał pod swój dom, widział już zaparkowane niedbale radiowozy oraz samochód Aśki. Niepokoiła go tylko liczba pojazdów, bowiem koleżance zlecił wzięcie tylko jednego patrolu. Instynkt zawodowy podpowiadał mu, że coś się stało.
- Nie wchodź tam – powiedziała ze strachem w oczach. On jednak puścił mimo uszu jej uwagę. Od razu skierował się do salonu, gdzie znajdowało się najwięcej techników. Na jego widok odsunęli się, odsłaniając dwa ciała leżące w kałuży krwi. To były jego dzieci. Szesnastoletnia córka i czternastoletni syn zostali zastrzeleni. Nie trudno było domyślić się, kto za tym stoi.
- Przybyliśmy za późno. Wybacz.

5 komentarzy :

  1. Ciekawie. Nawet bardzo ciekawie. Z tego Aleksa, to niezła szuja jest. Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra część,nie spodziewałam się że Aleks będzie mieć romans z żoną Maćka.A po końcówce strasznie mu współczuję.Czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stara prawda mówi że jeśli chodzi o kobietę to starzy przyjaciele mogą stać się najgorszymi wrogami. Myślę że sytuacja pomiędzy Maćkiem i Aleksem zaogni się jeszcze bardziej. Dodatkowo wątek Źrebaka dodaje sytuacji pikanterii. Jego zemsta może skończyć się nawet cmentarzem dla któregoś z nich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna swietna czesc. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. 58 year-old Clinical Specialist Fonz Ducarne, hailing from Madoc enjoys watching movies like Baby... Secret of the Lost Legend and Vehicle restoration. Took a trip to Church Village of Gammelstad and drives a Aston Martin DB5. zobacz na tej stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń