czwartek, 25 lipca 2013

7. Psychofanki cz. 1

Niedziela, wieczór. Cichy, Ernest i Kacper przygotowują się do akcji.
- Nie mamy żadnych dowodów. Jedyne wyjście to złapać go na gorącym uczynku i powstrzymać przed kolejnym morderstwem. Aśka obserwuje jego dom, jak wyjdzie to da nam znać i będzie go śledzić – poinformował głównodowodzący
- Jedno pytanko – wtrącił Mol – skąd pewność, że to właśnie on?
- Świadek widział ten samochód na miejscu ostatniej zbrodni. Nie mamy pewności, dlatego obserwujemy, czy to czasem nie on.
- A co jeśli jest niewinny?
- Kacper, kurwa, czy ty pierwszy dzień jesteś w policji?
- Spokojnie, co ty taki nerwowy?
W tym momencie w biurze pojawił się Maciek Czerwiński.
- A ty nam nie pomożesz?
- Muszę poświęcić trochę czasu rodzinie. Doskonale sobie poradzicie beze mnie.
- Ha, teraz sobie przypomniał, że ma żonę. Dupy i tak ci nie da.
- Spierdalaj. Z takimi zaczepkami to do piaskownicy – odwrócił się na pięcie, szykując się do wyjścia z biura. Aleks nie dał jednak za wygraną.
- Ale faktem jest, że woli pieprzyć się z innym facetem, a nie z tobą
- Co ci odjebało? Nigdy taki nie byłeś, a teraz nie odpuścisz żadnej okazji, żeby wbić mi szpilę. Znamy się tyle lat i co? Taki z ciebie przyjaciel?
- Miałeś wspaniałą kobietę, zjebałeś to, więc czego jeszcze oczekujesz?
- Na pewno nie takich tekstów od najlepszego przyjaciela. Byłego już przyjaciela.
- Cichy, on ma rację – rzekł Ernest, gdy ich kolega wyszedł – Zmieniłeś się.
- A idźcie wy wszyscy w cholerę!
- Co z akcją?
W odpowiedzi machnął lekceważąco ręką.

Następny dzień, ranek. Komendant zwołał spotkanie grupy inspektora Ciszniewskiego na godzinę dziewiątą w biurze. Wszyscy stawili się punktualnie, nie chcąc podpaść szefowi.
- Na początek gratuluję udanej akcji. Świetnie sobie poradziliście. Kto by pomyślał, że taki szanowany prawnik może być seryjnym mordercą... Cóż, śmierć dziecka każdemu może pomieszać zmysły. Dobra, dość tego dobrego – przechodzę do sedna i zapewniam, że miło nie będzie: Ostatnimi czasy dochodzą mnie niepokojące głosy. Podinspektor Ciszniewski, nadkomisarz Czerwiński, wystąp!
Obaj zgodnie i posłusznie wykonali polecenie.
- Co się z wami do jasnej cholery dzieje? Tyle lat owocnej współpracy, tylu przestępców zatrzymanych, tyle zagadek rozwiązanych... Swego czasu byliście postrachem bandziorów w mieście. Informatorzy donosili mi, że niektórzy nawet, dokonując zbrodni, modlili się, żeby śledztwo nie przypadło właśnie wam. A teraz co do diabła? Nawet spojrzeć na siebie nie potraficie!
- Panie komendancie... - zaczął Cichy, lecz szybko został zgaszony przez szefa
- Zamilcz! Jeśli sytuacja się nie poprawi, zdegraduję was obu, a zespołem będzie kierować... yyy... aspirant Gurguła. Tego chyba nawet w najgorszych snach się nie spodziewaliście!
Wszyscy mieli zdziwione miny z wyjątkiem Joanny, która wyglądała na oburzoną. „Kolejny męski szowinista” - pomyślała o przełożonym.
- Aha, jeszcze jedno. Żebyście trochę ochłonęli, przez następny tydzień będziecie pracować jako dwa mniejsze zespoły.
- Jeśli można, to ja do siebie wezmę Kacpera – wtrącił kilka słów Czerwiński
- Kacpra.
- W porządku. Więc nadkomisarz Mol będzie pracował z podinspektorem Ciszniewskim, a nadkomisarz Czerwiński z komisarzem Szewcem. Wszyscy zadowoleni, dziękuję, do widzenia.
Jednak nikt nie wyglądał na zachwyconego. W szczególności jedyna kobieta w biurze, która czuła, że celowo została pominięta.
- Myślę, że Joanna dołączy do...
- Sama dokona wyboru – stwierdził Maciek
- Dobrze. A więc, Joanno, z kim chcesz pracować przez najbliższy tydzień?
Wbrew pozorom, wybór wcale nie był taki prosty. Zarówno Maciek, jak i Cichy, wciąż nie traktowali jej jak pełnoprawnego członka ekipy. W przypadku starszego stopniem irytowało ją, kiedy oficjalnie zwracał się do niej mówiąc nieswoim głosem „Joanna”. Jakby nie potrafił zrozumieć, że mogą mówić najprościej – Aśka. Jednak w jego ekipie był Kacper, z którym miała najlepsze relacje w biurze. Z drugiej strony, Maciek szybciej oswajał się z nową sytuacją i coraz swobodniej czuła się w jego towarzystwie. Zaczynał wydawać się być w porządku, jak zapewniał nadkomisarz Mol. Nie wiedziała jednak, czy wystarczająco komfortowo będzie czuć się w tej grupie.
- To ja może... kawy zrobię?
- A wybór?
- Jaki wybór? - uśmiechnęła się, udając niewiniątko
- Aśka... - Kacper pogroził jej palcem
- No dobra. Maciek, nie obraź się, ale posiedzę z Cichym i Kacprem
- Tylko nie oskarż jej o zdradę – zaśmiał się podinspektor
- Kurwa, uspokoisz się w końcu czy nie?! - zacisnął już rękę w pięść, więc Ernest natychmiast przytrzymał go, aby się nie rzucił na Aleksa. Ten tylko zaśmiał się i wyszedł z biura.

Środa, popołudnie. Ernest przez chwilę rozmawia przez telefon, po czym zwraca się do Czerwińskiego:
- Mamy sprawę. Chłopak podpalony przed szkołą, tuż po lekcjach. Gimnazjum nr 4 im. Józefa Piłsudskiego na Legnickiej.
- No to jazda.
Kilka minut później, szkoła.
- Idź sprawdzić zapis monitoringu, ja pogadam z dyrektorem.
- Okej...
- Komisarz Czerwiński, wydział śledczy – pokazał odznakę, wchodząc do sekretariatu
- Zbigniew Chodzki, dyrektor. Zapraszam do gabinetu. Podać coś? Kawy, herbaty?
- I ciasteczko? Nie przyjechałem tu na pogaduszki. Kilka minut temu na ulicy, kilka metrów stąd, podpalono ucznia tej szkoły. Zabrało go pogotowie.
- Nauczyciele nie biorą odpowiedzialności za uczniów, gdy ci skończą lekcje. To pewnie jakiś szczeniacki wybryk.
- Mam uwierzyć, że chłopak sam się położył na środku chodnika, polał benzyną i podpalił?
- No wie pan co oni dzisiaj mają w głowach...
- Wcale nie mają głów. Dobrze, czy mogę prosić o dane tego ucznia?
- Z tego co udało mi się dowiedzieć, to Adam Rubiński z I „c”. Ma opinię takiego trochę łobuza.
- Co znaczy „trochę łobuza”?
- Do najspokojniejszych nie należy, ale raczej wie, gdzie leżą granice.
- Przed chwilą pan sugerował, że to mógł być szczeniacki kawał. Więc?
- No może nie on sam to zrobił, ale jego koledzy chcieli sobie zrobić jaja, nie pomyśleli, no i... nieszczęście gotowe.
- Miał jakichś wrogów?
- Musiałby pan popytać wychowawcę, a najlepiej kolegów z jego klasy. Ale oni są już po lekcjach, więc dzisiaj ich pan nie złapie.
- Od której jutro mają lekcje? Od ósmej?
- Chwila, niech spojrzę na plan... tak, mają polski na pierwszym piętrze, z panią Chlebarz. Jakby nie było, to właśnie ich wychowawczyni.
- W takim razie nic tu po mnie. Jeśli nie ma pan nic przeciwko, popytamy jeszcze innych pracowników szkoły. Do zobaczenia jutro.

Tego samego dnia, wieczorem. Komenda.
- Rodzice chłopaka są załamani. Jak twierdzą, był na tyle rozsądny, że samemu się do czegoś takiego by się nie posunął – zaczął Ernest
- No tak. Kto normalny podpaliłby samego siebie w środku dnia na środku ulicy? Że też ten cholerny monitoring nic nie złapał. Poważnie nie ma żadnych świadków?
- Inni uczniowie byli już pewien kawałek stąd, bo Adam został chwilę po lekcjach. Dopiero kiedy usłyszeli jakieś krzyki, odwrócili się i zobaczyli płonącego chłopaka, turlającego się po ziemi. Próbował zgasić ogień.
- Tyle dobrze, że ktoś mu kiedyś powiedział, jak trzeba się zachować...
- Mimo to, ma dotkliwie poparzone plecy. Z reszty oparzeń się jakoś wyliże, ale tutaj chyba potrzebny będzie przeszczep skóry...
- Myślisz, że ktoś z jego kolegów mógł to zrobić „tak dla beki”?
- Nie wiem, ale jestem pewien, że zainteresuje cię pewien filmik na jego telefonie.
- Tak? Dawaj!
Komisarz podszedł do biurka Czerwińskiego i podał mu urządzenie. Maciek z uwagą przyglądał się nakręconej scenie, nie powstrzymując się od komentarzy.
- Czy ja dobrze widzę, czy gość trzyma plakat Łan Erekszyn? - celowo przerobił nazwę zespołu
- One Rotation – poprawił go Ernest
- Podarł? Brawo, też bym tak zrobił! Ale co to ma do naszej sprawy? Pedały z plakatu ożyły i podpaliły chłopaka? - zakpił komisarz
- Oni może nie, ale zobacz reakcję tych dziewczyn.
Kilka nastolatek z klasy Adama rzuciło się na niego. Wyraźnie były zdenerwowane zachowaniem chłopaka. Nie przebierając w słowach, popychały go na ścianę.
- Ja pierdolę, co za dzieciarnia! Ty słyszałeś jakich one słów używają?
- Kurwa, pizda, szmata, chuj... - zaczął wyliczać
- Czyli słyszałeś. I to 13 lat mają... Faneczki chyba, bo inaczej nie byłyby takie zbulwersowane. Nie no, gdyby moja córka była jedną z erekszoners...
- Na twoje szczęście nie jest. Tym dziewczynom trzeba się uważniej przyjrzeć, co?
- Racja. Jak pojedziemy jutro do szkoły, to weźmiemy je na indywidualne pogadanki. Po kolei, jedna po drugiej. W grupie to takie zwarte i gotowe, a w pojedynkę może się złamią... Kiedy nagrano ten filmik?
- W piątek. Wiesz, obawiam się, że we dwóch nie damy rady.
- Chcesz poprosić Aleksa o pomoc?
- Kiedyś tworzyliście team...
- Lepiej Kacpera albo Aśkę – zakończył dyskusję stanowczym tonem.

4 komentarze :

  1. Bezimienny99725 lipca 2013 23:58

    coraz ciekawiej. Z tego Aleksa, to niezła menda się zrobiła. Tylko, dlaczego tak krótko?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest dobrze,popieram poprzednika,niezła menda.Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aleks. No cóż, chyba wychodzi ten brak kobiety u boku ;)
    Pani aspirant mogła by pokierować drużyną. To byłby niezły policzek dla Maćka i Aleksa. Ciekawe gdzie te 13-latki nauczyły się takich słów. ;) Czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń